Saturday, October 27, 2007

Niemieccy grabieżcy skarbów polskiej kultury Helena Kowalik przypomina w "Przeglądzie"






Niemieccy grabieżcy skarbów polskiej kultury Helena Kowalik przypomina w "Przeglądzie"
Niemieccy grabieżcy skarbów polskiej kultury Helena Kowalik przypomina w "Przeglądzie" z 16 września sabotowanie przez Niemców zwrotu skarbów polskiej kultury i sztuki zrabowanych w czasie wojny. W artykule zatytułowanym "Grabieżca krzyczy: łapaj złodzieja!" Kowalik pisze m.in.: "Od dwóch lat utknęły negocjacje z rządem Niemiec w sprawie dzieł sztuki zrabowanych w czasie wojny (…). Wywieziono z Polski lub spalono 2,8 tys. obrazów różnych szkół europejskich, 11 tys. obrazów artystów polskich, 1,4 tys. rzeźb, 15 mln książek, 75 tys. rękopisów, 22 tys. starodruków, 25 tys. zabytkowych map, 300 tys. grafik, 50 tys. rękopisów muzealnych. Ich wartość to około 12 mld dolarów". Ateiści w "Gazecie Wyborczej" i "Przekroju" Godny przemyślenia jest tekst felietonu Bronisława Wildsteina "Jak czuć się dobrze", zamieszczonego w "Rzeczpospolitej" z 6 września. Wildstein pisze m.in.: ""Ja w Boga nie wierzę" - ogłasza "Wyborcza". Też mi rewelacja, dziwi się czytelnik. Okazuje się jednak, że gazeta włącza się w akcję "doming out" (aktywistów informuję, że po polsku określenie to oznacza "ujawnienie") ateistów. Po "doming out" gejów i aborcjonistek teraz w Internecie odnajdujemy listę ateistów i agnostyków. "Obok gwiazd show-biznesu figurują akademiccy wykładowcy, obok uczniów - emeryci, obok prawników - mechanicy, hydraulicy, bezrobotni" - ekscytuje się "Wyborcza". "I górnicy, i hutnicy, tramwajarze i rolnicy" ze wzruszeniem przypomniałem sobie wierszyk, deklamowany w PRL-owskiej podstawówce. Idea "doming out" to oczywiście obrona tolerancji. Polska staje się państwem wyznaniowym - głoszą internetowi ateiści. Ponieważ słyszę to od 18 lat, moja wrażliwość nieco stępiała. Niedawno nowo powołany redaktor naczelny "Przekroju" zdefiniowany został na łamach swojego tygodnika jako "z przekonania ateista". I tyle. Myślałem, że przekonania mówią coś o rzeczywistości, okazuje się: wystarczy niewiara. Pewnie dlatego, że żyjemy w tyranii katolicyzmu, przed którym niektórzy bohaterowie "Wyborczej" uciekli aż na Nową Zelandię. Wczytując się jednak w ich wypowiedzi i wpatrując w gniewny wizerunek założyciela strony, stojącego u stóp stromych schodów, zrozumiałem, że chodzi tu o walkę. Ciężką walkę, której finałem będzie wyeliminowanie religii i symboli religijnych z przestrzeni publicznej, zakazanie głoszenia religii i zamknięcie jej w szczelnie zamkniętych mieszkaniach. Czy katolicy będą mogli wówczas ogłosić swoją internetową listę?".Jerzy Robert NowakW OKUPOWANEJ EUROPIEPOLITYKA NA TERENACH OKUPOWANYCH PRZEZ NIEMCÓWW Europie zachodniej okupanci niemieccy zwalczali ruch oporu i podporządkowywali sobie gospodarkę, nie niszczyli jednak fundamentów państwa, życia społecznego i kultury. W Europie środkowej i wschodniej sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. Tu Niemcy nie przestrzegali jakichkolwiek norm. Stosowali terror, odpowiedzialność zbiorową; ludność została pozbawiona jakichkolwiek praw i zmuszana do niewolniczej pracy.Volkslista – lista tzw. Volksdeutschów, czyli osób niemieckiego pochodzenia. Takie osoby nie podlegały wysiedleniu, ale były zobowiązane do służby wojskowej w armii niemieckiej.Na tych obszarach Polski, które nie zostały wcielone do Rzeszy, Niemcy utworzyli Generalne Gubernatorstwo (GG) ze stolicą w Krakowie. Miało być ono w przyszłości terenem bezpośredniej kolonizacji niemieckiej. Niemcy przyłączyli do Rzeszy część zachodnią Polski z Poznaniem, Bydgoszczą, Łodzią, Katowicami i Cieszynem. Na obu terenach podjęli systematyczną eksterminację inteligencji, ziemian, warstw przywódczych, duchowieństwa. Eksterminacji towarzyszyły działanie, które miały doprowadzić do zniszczenia Polskiej kultury. Zamknięto szkoły wyższe i średnie, instytucje kulturalne i artystyczne; wywożono do Niemiec dzieła sztuki, wysadzono w powietrze zamek królewski w Warszawie. Za nieprzestrzeganie ustalonych praw ludność karana była wywózką do pracy przymusowej, osadzeniem w obozie koncentracyjnym lub śmiercią.Lato 1940 – utworzenie obozu koncentracyjnego Auschwitz-BirkenauZniszczenie pomnika GrunwaldzkiegoPięcioletnie z górą rządy hitlerowskich okupantów prócz wyniszczającego i terrorystycznego reżimu zmierzały do przekształcenia Krakowa w miasto niemieckie. Wprowadzona została jedynie obowiązująca urzędowa nazwa „Krakau", usiłowano zlikwidować polski charakter miasta (burzenie pomników, zmiany nazw ulic itp.). Do miasta jako do stolicy utworzonego .,General-Gouvernement" napłynęło wielu niemieckich urzędników; stworzono dla nich specjalne niemieckie dzielnice mieszkaniowe, skąd wysiedlono Polaków. Ludność, poddana szykanom policyjnym, otrzymywała niewystarczające racje żywnościowe, przydzielane na kartki. Władze hitlerowskie zlikwidowały system polskiego szkolnictwa wyższego i średniego, utrzymując jedynie szkoły powszechne. Odpowiedzią Polaków na terrorystyczną działalność okupanta, znaczącego historię miasta masowymi egzekucjami, aresztowaniami i „łapankami

Wednesday, October 10, 2007

Uroczystość odznaczenia przez Prezydenta RP tych, którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady


Uroczystość odznaczenia przez Prezydenta RP tych, którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady


Lech Kaczyński, Prezydent RP podczas uroczystości nadania odznaczeń tym, którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady

10 października 2007 r. w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odbyła się uroczystość nadania odznaczeń przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego tym, którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady.

Uhonorowanie odznaczeniami państwowymi Sprawiedliwych to złożenie hołdu bezprzykładnemu bohaterstwu zwyczajnych ludzi, a także wskazanie wzorów postępowania obecnym i przyszłym pokoleniom, które z ich poświęcenia winny czerpać wiarę w człowieka i nadzieję na przyszłość.

W uroczystości oprócz Prezydenta RP udział wzięli: Małżonka Prezydenta RP Maria Kaczyńska, Matka Prezydenta RP Jadwiga Kaczyńska, Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Ewa Junczyk-Ziomecka, Avner Shalev – dyrektor jerozolimskiego Instytutu Yad Vashem, Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, Jerzy Piotr Śliwczyński – przewodniczący Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, korpus dyplomatyczny, przedstawiciele władz samorządowych, wojewodowie, przedstawiciele środowisk kultury, rektorzy wyższych uczelni, młodzież.

Za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej, za wybitne zasługi w obronie godności człowieczeństwa i praw ludzkich, odznaczeni zostali:

Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą
Orderu Odrodzenia Polski

Krzysztof Dunin-Wąsowicz
Ryszard Matuszewski
Juliusz Saloni

pośmiertnie
Chiune Sugihara

Krzyżem Komandorskim
Orderu Odrodzenia Polski

Zofia Bagan
Jerzy Bielecki
Antoni Bocheński
Antonina Boruch
Weronika Choma
Janusz Czupryniak
Zofia Dygdała
Zofia Glazer
s. Maria Górska
Maria Habiniak
Zbigniew Huzarski
s. Bronisława Jaroszyńska
Bogdan Jastrzębski
Krystyna Kajfasz
Franciszek Kiryluk
Jerzy Koźmiński
Jan Krokowski
Wiesław Łyjak
Zygmunt Łyjak
ks. bp Albin Małysiak
Zbigniew Mańkowski
Maria Mikusz
Władysław Misiuna
Maria Nowak
Zenon Orczykowski
Ireneusz Rajchowski
Maria Rettinger
Kazimiera Romanek
Maria Rosenzweig
Janina Rożecka
Władysław Różycki
Antonina Siwek
Helena Sotoła
ks. Witold Stolarczyk
Halina Swędrowska
Helena Śleszyńska
Jerzy Śliwczyński
Jadwiga Wolf
Irena Zawadzka
Antoni Żal

pośmiertnie

Wiesława Chynowska
Józef Dziedzic
Felicja Felhorska
Władysław Felhorski
Wilhelm Hosenfeld
Mieczysław Kobylański
Zofia Kubicka
Władysław Rdzanowski
Jadwiga Strzelecka

"Righteous Among the Nations" More than 6,000 Poles have received the award.



"Righteous Among the Nations" More than 6,000 Poles have received the award.

Poland's president on Wednesday plans to honor dozens of people who saved Jews during the Holocaust, including a posthumous distinction to the German officer who helped musician Wladyslaw Szpilman of The Pianist survive.

President Lech Kaczynski, who has long been an advocate of close relations with the Jewish community, was to lead a ceremony at the National Opera House in downtown Warsaw to honor individuals who risked their lives to save Jews during World War II. Many have already received the "Righteous Among the Nations" award from Israel.

"Honoring the 'Righteous' with (Polish) state distinctions pays homage to the unparalleled heroism of normal people, while setting an example for current and future generations," a statement on the president's Web site said.

The president's office said that Wilm Hosenfeld, a German officer who helped save Szpilman, the Polish-Jewish musician whose story was chronicled in Roman Polanski's Oscar winning film, The Pianist, will receive a posthumous award.

The Yad Vashem Holocaust Memorial created the "Righteous Among the Nations" distinction as a way to honor people who saved Jews from the Holocaust. More than 6,000 Poles have received the award.
By ASSOCIATED PRESS
WARSAW, Poland

Tuesday, October 9, 2007

Stop all wars Karol Wojtyla Pope from Paland

Stop all wars Karol Wojtyla Pope from Paland

from the last polish italian film

Friday, October 5, 2007

Author: Did Arabs Save Jews During World War II?


Author: Did Arabs Save Jews During World War II?


Fresh Air from WHYY, October 5, 2007 · Author and historian Robert Satloff discusses his book Among the Righteous: Lost Stories from the Holocaust's Long Reach into Arab Lands.

Satloff is executive director of the Washington Institute for Near East Policy. His book recounts the stories of Arabs who protected or aided Jews in North Africa during World War II.

This interview originally aired on Dec. 14, 2006

Excerpt: 'Among the Righteous: Lost Stories from the Holocaust's Long Reach into Arab Lands'
By Robert Satloff

PublicAffairs
NPR.org, December 14, 2006 · Introduction: Casablanca's Lost Story

The central question of this book is "Did any Arabs save any Jews during the Holocaust?" Trite as it sounds, the idea behind that question came to me as I walked along the white stripe painted in the middle of Fifth Avenue in the eerie emptiness of the afternoon of September 11, 2001. Although this book was originally motivated by the awful events of that day, one of the conclusions I reached in the course of my research was that it could — and should — have been written much earlier.

I am, by training, an historian of the modern Middle East, schooled at Oxford, Harvard, and Duke, and, by profession, an analyst of the politics of the countries and peoples of that region. Almost everything I have ever written has been about Arabs. To do this, I have learned their language, studied their culture, and lived among them. Throughout, I have tried, with great empathy, to understand who they are, where they come from, and whatmakes them tick.

I am also a Jew — a fact that, I am sure, was responsible for my career choice. I am loyal to my country, America, and proud of my connection to the Jewish homeland, Israel. I came of age, intellectually and politically, in the late 1970s and early 1980s, the era of Anwar el-Sadat, the journey to Jerusalem, and Israel's peace with Egypt, a hopeful moment when, to many Americans — and certainly to most American Jews — Arabs stopped being caricatures and started being flesh-and-blood, three-dimensional figures. This was also the time when Islamic extremists, including Sadat's killers, began to set their sights on America as the Great Satan, with Israel relegated to the lesser role of devil's helper. In one of those unspoken decisions that determine one's life, I decided that understanding Arabs was important to my being Jewish. And because of the many ties that bind America and Israel, and because of the rising sense of direct clash between the United States and the Middle East, I decided that understanding Arabs was also an important part of my being American. I have lived my life at the point where those four — America and Israel, Jews and Arabs — intersect.

In the twenty-five years since I started studying Arabic and traveling to the Middle East, two ideas stand out.

First is the fact that "Arab culture" is really many cultures, that "Arab people" are really many peoples, and that "Arab countries" are filled with a combustible mix of ethnicity, religion, nationalism, and race that produces the entire range of human passions. That insight alone, I believe, makes comprehensible much of the seemingly impenetrable politics of the Middle East.

Second is an observation about the role of history in the lives of Arabs and Jews. For both groups, the past is a powerful source of motivation, grievance, and legitimacy. From God's covenant with Abraham to his promise to Muhammad, from the Balfour Declaration to the Sykes-Picot Agreement, from Israel's War of Independence to the Nakba, which is the Arabic term for "catastrophe" commonly used for Israel's birth, the role of history as narrative resonates deeply among both Arabs and Jews.

Jews, both in Israel and the Diaspora, are steeped in the details of history. The United States alone boasts more than fifty separate local Jewish historical associations and another fifty local Jewish genealogical societies, plus all the national Jewish organizations; Israel, a country of just 6 million, has more than 215 museums, with more opening every year. The intra-Israeli clash between traditional historians and "new historians" — between mainstream Zionists and their "post-Zionist" critics — is the stuff of great national debate.

Similarly, in Arab countries, as throughout most Muslim societies, history excites, inspires, and animates civic life. "The Muslim peoples, like everyone else in the world, are shaped by their history, but, unlike some others, they are keenly aware of it," writes the eminent historian Bernard Lewis. "Middle Easterners' perception of history is nourished from the pulpit, by the schools, and by the media. [It is] vivid and powerfully resonant." Arab lands, historical allusions more than a millennium old — such as the names of Muslim battlefield victories from the seventh century — adorn freshly built universities (such as Yarmouk and Mu'tah, in Jordan) and even an inter-Arab consortium of satellites (Badr).

But there is a difference: Jews live predominantly in democracies, where history, like politics, is alive with bustle, debate, and disorder. Most Arabs, by contrast, live in closed societies, where rulers fear uncertainty and spend their nation's wealth controlling it. Although Arab peoples may revere the study, writing, and teaching of history, their leaders are more likely to view a clash of historians as a source of threat, rather than a source of strength.

The result is that historians in most Arab countries are more like the court chroniclers of long-dead dynasties, and the hollow or distorted history they write and teach reflects the difference between intellectual and government employee. This phenomenon has produced a generation of Arabs that knows little about the details and texture of their own history, especially the modern history of the republics, monarchies, and principalities in which they live today. I recall that many Jordanians who read a book I wrote on their country's politics in the 1950s, an especially turbulent time for the Hashemite royal family, told me it had filled in an historical black hole for them, telling stories of people and events that no Jordanian had ever done. Western scholars may chafe at rules that control access to official government documents, but they are nothing compared to the restrictions on information that exist in the Middle East. When I was doing doctoral research in the late 1980s, the University of Jordan housed a massive collection of books in what was then called the "forbidden room" of the school's library. Through political connections, I gained access to the room, which contained some hard-to-find volumes written by and about people out of royal favor but certainly nothing that was worthy of labeling secret. Indeed, the very act of writing history in many Arab countries can be risky business. In this part of the world, it is not uncommon for new leaders to airbrush their predecessors out of history — such is the fate, for example, of Egypt's Sadat and Tunisia's Habib Bourghuiba. Woe unto the historian who has already immortalized the ancien régime in print!

But none of this was actually in my mind as I walked down the middle of Fifth Avenue that sunny Tuesday afternoon. I had practical matters to think about — like contacting my wife, who I later learned had been evacuated from her office two blocks from the White House, deciding where I was going to sleep that night, and figuring how I was going to get back home, to Washington. But I also thought a lot about the audacity of the people who took down the towers that day.

Killing, as Cain learned, is an audacious act, and killing on a grand scale is even more so. As genocides have become frequent occurrences, we know that the potential for such killing is always there, from the knives drawn in Rwanda to the death pits of Bosnia. The worst genocide of all, the Holocaust, stands out because it was the most audacious — Germans employed the most scientifically advanced means of the day in the most culturally advanced society in the world to kill the greatest number of people as quickly and efficiently as possible. On a much smaller scale, the killers of 9/11 did just that. Using the most modern of technologies, they exceeded — if just for a couple of hours — the deadly output of Auschwitz, and were the terrorists able to do so, they would have multiplied the killing many times over. To my mind, the plume of smoke rising over the wounded towers conjured to me the chimneys of the death camps, two examples of killers audaciously perfecting murder on an industrial scale.

None of that would have occurred to the perpetrators of the attacks, of course. But that is as much because of the culture that shaped them as the ideology that motivated them. Virtually alone among peoples of the world, Arabs have effectively claimed — and won — exemption from the global campaign to remember the most audacious crime in history. Soon after 9/11, I surveyed Holocaust and tolerance-related institutions and found that not a single module, text, or program for Holocaust education existed in an Arab country, even within the context of studying twentieth-century history, modern genocides, or tolerance education.

At one level, this phenomenon is easy to explain. Arabs — even many modern, moderate, and enlightened Arabs — opt out of discussions about the Holocaust because of its special relevance to Jews and its role in the creation of Israel. A review of documents at the U.S. Holocaust Memorial Museum, for example, shows that only one Arab at or near the highest level of government — a young prince from a Gulf state — ever left a record of an official visit to the museum in its history. In the eyes of many Arabs, the catastrophe of Israel's founding would not have occurred if the catastrophe of the Holocaust had not occurred first; accepting the uniqueness and enormity of the latter therefore runs the risk of accepting the validity and legitimacy of the former. As an historian, it is important to recognize the critical role that the Holocaust did play in the founding of Israel — as source of tragic clarity to Jews about the need for independent Jewish sovereignty, as source of cruel stimulus for Jewish immigration to Palestine, and as source of international sympathy for the Jewish people's claim to self-determination. At the same time, it is necessary to point out that the Holocaust provides neither the first, nor the primary, nor the only rationale for the establishment of a Jewish state. By the time German panzers rolled into Poland, modern Zionism was already more than forty years old and the Zionists had attracted so many Jews to Palestine that the British, who governed the territory under a post–World War I mandate, had already proposed to partition the land to accommodate two states for two peoples, one Jewish and one Arab. For most Arabs I have met, that history muddies the image of European colonialists paying with Arab land to atone for their guilt over the fate of the Jews during World War II. To them, the creation of Israel was the world's indulgence to Jews as compensation for the destruction of the Holocaust; validating the latter can only validate the former.

However easy to explain, this phenomenon is not so easy to excuse. In the weeks that followed the 9/11 attacks, as my focus moved from Manhattan to the Middle East, it dawned on me that we do no favors to Arabs to exempt them from this history, whatever connection the Holocaust may have to their political dispute with Israel. To borrow a phrase from another context, sparing Arabs the responsibility of Holocaust remembrance actually exposes the soft bigotry of our own low expectations. And, as the events of 9/11 made clear, it certainly does us no favor either.

At that early date, I decided that the most useful response I could offer to 9/11 was to combat Arab ignorance of the Holocaust. The question was how to do it. An adversarial approach, I soon realized, was the wrong way to engage Arabs if I truly wanted to change attitudes on a taboo topic. To do that, I needed to make the Holocaust accessible to Arabs; I needed to make the Holocaust an Arab story.

The answer came to me one autumn evening in 2001. "Whoever saves one life, saves the entire world," says the Qur'an, an echo of the Talmud's injunction "If you save one life, it is as if you have saved the world." If I could tell the story of a single Arab who saved a single Jew during the Holocaust, then perhaps I could make Arabs see the Holocaust as a source of pride, worthy of remembering, not just something to avoid or deny. It was, I thought, the most positive solution I could imagine.

When that idea first came to me, I figured my work was half done. I am not an expert on the history of the Holocaust, and my assumption was that stories of Arabs who saved Jews already circulated among the cognoscenti but were not widely known. In the context I know best—modern Middle East history — such was the case, for example, in 1929, when a few brave Arabs saved the lives of dozens of Jews from an Arab massacre in the biblical city of Hebron. Surely, I thought, the Holocaust had its share of these stories, too. I would only have to find them, mine them, and popularize them.

I was wrong. After a flurry of e-mails — to Sir Martin Gilbert, the renowned historian; to Walter Reich, the former director of the U.S. Holocaust Memorial Museum; and, ultimately, to Mordechai Paldiel, the widely respected head of the Department of the Righteous at Israel's national memorial to the Holocaust, Yad Vashem — reality set in: Nearly sixty years after the war, no Arab had ever been officially recognized as a rescuer of Jews. "What an interesting topic," a distinguished scholar wrote in reply to a query from me. "Good luck in your work."

Two months after 9/11, my wife and I decided to move to Rabat, the capital of the North African kingdom of Morocco. My first encounter with North Africa was as a child, when my father told fascinating, if unnerving, tales from his wartime stops in Casablanca, Algiers, and Oran in 1943, courtesy of the U.S. Air Force, but I had never been there myself. For Jennie and me, the decision to move there broke a pattern. Throughout our eleven years of marriage, we had kept our professional lives apart; she, an economist at the World Bank, worked previously on Vietnam, Russia, and sub-Saharan Africa, but never an Arab country. When Jennie received an offer to relocate to the field office in Rabat, we decided not to pass up the one opportunity to live in a country where our interests might overlap. In April 2002, we left Washington with our two young boys and settled into our new home in Morocco.

Over the next two and a half years, my tiny office on the second floor of our white stucco house at 1 Oulad Fares Street became the world headquarters of a far-flung effort to find Arabs who had saved Jews during the Holocaust. My research extended to a dozen countries on four continents; I drew on the skills of a small army of archivists, translators, interviewers, and researchers as well as the advice and counsel of many experts far more knowledgeable than I in the history of the Holocaust. Early on, I realized that it made no sense to focus solely on a narrow search for Arabs who saved Jews. Context matters. Without understanding the Nazi, Fascist, and Vichy efforts to extend their Holocaust-era persecution of Jews to Arab lands, without understanding how the half-million Jews of Europe's Arab possessions fared under this threat, and without understanding the many different roles that Arab populations of these lands played during this experience, there could be no real meaning to specific stories of Arabs who saved Jews — if they existed, at all. What started as a small, boutique effort to find one Arab who saved one Jew mushroomed into the most complex mega-project of my life.

This book contains what I found. It is, I admit at the outset, not the comprehensive account of any of the concentric circles I just described. That mammoth task awaits a team of graduate students who will make their careers combing over each of the more than 100 sites of German, French, and Italian forced labor set up in Arab countries, sketching the personal tales of the thousands of Jews — both Ashkenazim and Sephardim — interned at "punishment camps" in the Sahara, or assessing the way scores of Arab leaders and officials dealt with the competing tugs of their public responsibilities, on the one hand, and their private friendships with Jews, on the other hand. This book is a more modest undertaking. It is part history, part travelogue, part memoir. It is the story of my search for an Arab who saved a Jew during the Holocaust — the "Righteous" of the title — and what I found along the way: the discoveries I made, the personalities I encountered, the lessons I learned.

One of those lessons is that the Holocaust experience of Jews and others persecuted in Arab lands are not "untold stories" but rather "lost stories." Recall, for example, this scene from the movie Casablanca, in which a Gestapo officer urges the devoted wife of the Czech underground leader to convince her husband to return to Paris under German protection.

Major Strasser: There are only two other alternatives for him.

Ilse: What are they?

Major Strasser: It is possible the French authorities will find a reason to put him in the concentration camp here.

Ilse: And the other alternative?

Major Strasser: My dear Mademoiselle, perhaps you have observed that in Casablanca, human life is cheap. Good night, Mademoiselle.

When Warner Bros. released the movie, in December 1942, filmgoers did not scratch their heads at this passing reference to French "concentration camps" in Morocco. The existence of these camps — much like the terrible fate of Jews more generally — was known, certainly among those who were interested in knowing. Somehow, over the last sixty years, those stories have been lost. There were even brief accounts of Arab rescuers mentioned in well-known books and memoirs of the period; historians never picked up on these, either, and they were also lost. One of the goals of this book is to recapture those stories and revive them; another is to explain how they were lost and why.

Along the way, I include relevant statistics — how many were killed, how many were interned, and so on — but I try not to fixate on them. Based solely on a numerical comparison with the enormity of the horror in Europe, the experience of Jews in Arab lands during the war barely deserves mention and the frequent recitation of statistics inevitably invites such judgment. Such an emphasis on numbers, however, has the effect of ripping these stories from their historical, cultural, and geographic roots and distorting the narrative of the people — both Jews and Arabs — whose lives were touched by the long reach of the Holocaust. This book represents the distillation of years of research, but it is ultimately about stories and the people who lived them; the comprehensive, authoritative account of what transpired in Arab lands during World War II awaits a future volume.

I expect this book to provoke controversy. Over two generations, most Arabs and most Jews have settled into a comfortable pattern of how to view each other's role in history and each other's understanding of history. The stories I tell — both of what happened between Jews and Arabs sixty years ago and how each of them relate to that history today — challenge convention within each community. The lessons I derive from my research are not likely to go down easily with either.

No one who knows me or reads what I have written over the past two decades can accuse me of romanticizing the politics or peoples of the Middle East. The gruesome accounts of torture, betrayal, and death I recount in this book will only confirm that reputation. But, in fact, this is the most hopeful story I have ever told. Recapturing these lost stories from the Holocaust's long reach into Arab lands offers people of goodwill among each community — Arab and Jewish — a way to look through the lens of one of the most powerful narratives in history and see each other differently. It is the most positive response I could offer to the events of that Tuesday morning in September.

Early in this introduction, I wrote that understanding the complex ethnic, religious, national, and racial makeup of Arab societies makes comprehensible much of the Middle East's seemingly impenetrable politics. In order to make this book accessible to nonspecialists, I have taken the risk of disregarding that prime directive. Throughout, I use the shorthand term "Arab" to refer to the Muslim population of the countries in question. Many of these people were not, in fact, ethnic Arabs; a large proportion, for example, were Berbers, native peoples of northwest Africa whose culture and languages predate the Arab Muslim conquests. Similarly, the distinction between Jews and Arabs fails to take account of the variety of Jewish communities in Arab lands at this time. Most Jews in these countries spoke Arabic as their first language; in a sense they were "Arab Jews." There were also large groups of Jews of recent (and not so recent) European origin — Italian, Maltese, Greek, and so forth — who maintained linguistic, cultural, and sometimes even political ties to their countries of origin. Dissecting the different wartime experiences of these various ethnic and national subgroups will, someday, make an excellent dissertation (or two). Because the stories I tell in this book are complicated enough as they are, I decided that the limitation of using the shorthand terms was worth the risk.

In the same vein, I have also tried to make the many names of Arabs mentioned in the book as accessible to the nonspecialist as I could. Therefore, I opted not to apply academic standards of transliteration, which have a way of making Arabic names even more distant and unattainable to a Western reader. Instead, wherever possible (and with a few exceptions), I used the spelling actually preferred by the person in question. So, for example, "Muhammad" often becomes "Mohamed," the way Tunisians in the 1940s tended to spell the name.

Excerpted from Among the Righteous: Lost Stories from the Holocaust's Long Reach into Arab Lands by Robert Satloff (Public Affairs, 2006). Reprinted with permission.

Sunday, September 9, 2007

CATHOLIC AUSCHWITZ SURVIVOR ASKS JEWISH WEBSITE TO REMOVE ANTI-POLISH HATE SLUR


CATHOLIC AUSCHWITZ SURVIVOR ASKS JEWISH WEBSITE TO REMOVE ANTI-POLISH HATE SLUR
12/30/2002 - Describing it “hateful, shameful, malicious and dishonest,” a Polish Catholic survivor of Auschwitz is asking the operators of a Jewish internet website to remove a virulent anti-Polish obscenity they are displaying on their home page.

“In Auschwitz, the Nazi guards called us ‘Polish swine.’ Now, a Jewish website is calling us ‘bastards’ and tries to blame us for what the Germans did,” said Michael Preisler who spent 3 ½ years in Auschwitz as prisoner No. 22213. He is co-chair of the Polish American Congress Holocaust Documentation Committee in New York.

What upset Preisler so much was the statement found at www.usajewish.com on its March 6, 2002 archive which lashed out at the Polish people and alleged: “What a surprise, Poles who hate Jews. After using us for a thousand years, capitalizing on our talents and feasting on the blood of our women and children, they spat our ashen bodies in the millions. But that is not enough, because, apparently, a few of us have survived the trip and the decrepit bastards can’t tolerate it.”

Responding to these charges, Preisler told usajewish.com their accusation is “completely
irrational and absurd. Please remove it.”

Preisler reminded them it is a historical fact that, “Poland was a safe haven for Jews for nearly 1,000 years. When other countries in Europe were throwing them out, Poland invited the expelled Jews to come in and find refuge among us.” He also noted that, “eventually 80% of all Europe’s Jews came to live in the safe haven Poland offered them.

They were free to practice their religion and to build a Jewish society inside Poland which flourished culturally, socially and economically until the Germans invaded in 1939 and began the Holocaust.”

In his complaint to usajewish.com, Preisler noted that Jews and Poles were both targets of Nazi terror during the Holocaust. Three million Polish Jews perished during that terrible period. But three million Polish Christians were also killed along with those Jews.

“Despite the fact we ourselves were always in danger, many Polish Catholics were willing to take on the extra risk of helping and hiding Jews from the Germans. The extra risk we took was particularly severe because Poland was the only place in all German-occupied Europe where the Nazis officially ordered an automatic death penalty for anyone trying to aid a Jew.

“More Christians were killed in Poland for helping Jews than anywhere else. More Poles are honored at Israel’s Yad Vashem as ‘Righteous Gentiles’ than anyone else,” he said.

This is not the first time Mr. Preisler encountered outbursts of anti-Polish prejudice. One of the most egregious took place not long ago when a New York Rabbi used his TV program to call Pope John Paul II a “dumb Polack” and a “vicious racist anti-Semite.”

He appealed to Jewish doctors, dentists, lawyers and CPA’s to boycott and not do business with anyone Polish. “Don’t heal or service these anti-Semitic fiends. They’re all destined to go to hell,” he urged. “Don’t hire anti-Semitic Polacks. Not as maids…cleaning ladies…in construction companies.”

“Either pure hatred or woeful ignorance” is the way Preisler classifies such accusations.

“As Poles, our centuries-long and generally cordial relationship with Jews has been closer than with anyone else. It’s sad to see it so savagely misrepresented today.”

The full text of the letter is as follows:



December 29, 2002

Yori Yanover, Chief Editor
Producer@USAJewish.com

I am a Polish Catholic survivor of Auschwitz. I was shocked to see your website display the following on your March 6, 2002 edition:

“What a surprise, Poles who hate Jews. After using us for a thousand years, capitalizing on our talents and feasting on the blood of our women and children, they spat our ashen bodies in the millions. But that is not enough, because, apparently, a few of us have survived the trip and the decrepit bastards can’t tolerate it.”

My purpose in contacting you is to tell you your statement is hateful, shameful, malicious and dishonest and to ask you to remove it.

Above all, it is immoral to mislead those who access your home page with accusations that simply are not true. Do not blame us for what the Germans did.

I am not so much concerned about you calling anyone who is Polish, “bastards.” You are free to hold any anti-Polish prejudices you wish even though they come across as completely irrational and absurd. I am more concerned, however, that you at least be truthful when you refer to us.

It is a historical fact that Poland was a safe haven for Jews for nearly 1,000 years. When other countries in Europe were throwing them out, Poland invited the expelled Jews to come in and find refuge among us. Eventually, 80% of all Europe’s Jews came to live in the safe haven Poland offered them. They were free to practice their religion and build a Jewish society inside Poland which flourished culturally, socially and economically until the Germans invaded in 1939 and began the Holocaust.

Jews and Poles were both targets of Nazis terror during the Holocaust. Three million Polish Jews perished during that terrible period. But three million Polish Christians were also killed along with those Jews.

Despite the fact we ourselves were always in danger, many Polish Catholics were willing to take on the extra risk of helping and hiding Jews from the Germans. The extra risk we took was particularly severe because Poland was the only place in all German-occupied Europe where the Nazis officially ordered an automatic death penalty for anyone trying to aid a Jew.

More Christians were killed in Poland for helping Jews than anywhere else. More Poles are honored at Israel’s Yad Vashem as “Righteous Gentiles” than anyone else.

I also want to give you my opinion that many Jews would not approve of your accusation that we feasted “on the blood of Jewish women and children and spat our ashen bodies in the millions” because it is without any foundation.

As Poles, our centuries-long and generally cordial relationship with Jews has been closer than with anyone else. You are doing an immense injustice to this relationship by misrepresenting it on your website. Please remove it.

Michael Preisler, Co-Chair
Holocaust Documentation Committee
Polish American Congress
177 Kent St.
Brooklyn, N.Y. 11222

Wednesday, August 29, 2007

Antynarodowa publicystyka "Wprost"


Antynarodowa publicystyka "Wprost"
Nasz Dziennik, 2007-08-29
Prof. Jerzy Robert Nowak


Istotnym aspektem antynarodowej publicystyki tygodnika "Wprost" było zafałszowywanie historii stosunków polsko-żydowskich. Gazeta upowszechniała opinie wyolbrzymiające rzekomą groźbę ksenofobii, rasizmu, antysemityzmu w Polsce. Jednym z ulubionych motywów tematyki "Wprost" stało się również przyprawianie Polakom gęby "okrutników" i "katów" wobec innych nacji, wbrew jakiejkolwiek prawdzie historycznej.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że niektóre teksty "Wprost" prosiły się o jak najszybszą interwencję prokuratora z uwagi na wagę oszczerstwa godzącego w dobre imię Narodu Polskiego. Jako przykład mogą posłużyć stwierdzenia starego agenta SB Andrzeja Szczypiorskiego w artykule pt. "Daltonizm polityczny" ("Wprost" z 23 lutego 1997 r.). Szczypiorski napisał tam m.in., że Hitler "twórczo rozwinął" koncepcje polskich antysemitów. Innym przykładem może być tekst Wiesława Kota o "Liście Schindlera" Stevena Spielberga ("Wprost" z 6 lutego 1994 r.). Kot pisał tam, że "Schindler jest ślepy na teorie rasistowskie, po prostu kocha życie i w zabijaniu swych żydowskich współpracowników dostrzega unicestwienie części Europy, czyli to, co my w Polsce dostrzegliśmy kilka dziesięcioleci później". Wypowiedź ta padła tak po prostu, jakby nie było Ireny Sendlerowej, która uratowała więcej osób niż Schindler, bo 3500 żydowskich dzieci. Jakby nie było miliona Polaków bezpośrednio zaangażowanych w ratowanie Żydów, jakby nie było tysięcy Polek i Polaków straconych wraz z rodzinami z tego powodu, jakby nie było największej liczby drzewek "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata", zasadzonych ku czci ponad 6 tys. Polaków przed Yad Vashem w Jerozolimie!

Zagłada Żydów a polskie sumienie
Do najbardziej niegodziwych przykładów zafałszowywania historii na łamach "Wprost" należała rozmowa Jerzego Sławomira Maca i Zofii Stachury z naczelnym rabinem Polski Inkasem Menachemem Noskowiczem "Miejsce najświętsze" ("Wprost" z 23 sierpnia 1998 r.). W czasie rozmowy rabin Noskowicz powiedział m.in.: "Rząd Polski jest odpowiedzialny przed całym narodem żydowskim, by nie zaznawał więcej cierpień. Na ziemi polskiej zginęło sześć milionów Żydów z całej Europy. Tutaj powstała wielka fabryka zagłady. Polska powinna więc oddać ten kawałek ziemi jej ofiarom. Dlatego kilka miesięcy temu proponowałem, by Auschwitz przyznano status eksterytorialności. (...) Nie wolno zapomnieć, że Niemcy dokonali zagłady na tej ziemi. To obciąża polskie sumienie (podkr. - J.R.N.). Dlatego Polska jest coś winna tym, którzy byli tu zwożeni na śmierć z całej Europy. (...) Przecież prezydent Wałęsa podczas wizyty w Izraelu przeprosił Żydów za Zagładę. Ale to nie wystarczy (podkr. - J.R.N.). W ślad za tym muszą iść czyny narodu polskiego, dowodzące kontynuacji tych przeprosin. Takim dowodem byłaby eksterytorialność Auschwitz. To byłoby bardzo dobre dla Polski".
Można było tylko być zdumionym słowami rabina, który uznał, że skoro Niemcy dokonali zagłady Żydów na polskiej ziemi, to fakt ten "obciąża polskie sumienie". Podobnie jak kłamliwym stwierdzeniem, że prezydent Wałęsa przeprosił Żydów za zagładę. Znamienne, że dobrana para redaktorów z "Wprost" nie zareagowała ani zdaniem na pomówienia rabina Noskowicza wobec Polaków. Jak wiadomo, rabin-hucpiarz musiał jednak w końcu opuścić Polskę po sławetnym incydencie, gdy arogancko wymachiwał palcem przed nosem Ojca Świętego. Warto dodać, że zaledwie na tydzień przed sławetnym wywiadem M. Noskowicza dla "Wprost" redaktor naczelny Marek Król wystąpił z sugestią, iż tę część obozu Auschwitz, gdzie dokonano największego w dziejach ludzkości mordu Żydów, powinniśmy po wsze czasy podarować narodowi żydowskiemu (Establishmenty społeczne, "Wprost" z 16 sierpnia 1998 r.).

W zderzeniu z faktami
"Wprost" upowszechniało opinie wyolbrzymiające rzekomą groźbę ksenofobii, rasizmu, antysemityzmu w Polsce. Na przykład Eryk Misiewicz w "odpowiednio" zatytułowanym tekście "Polski apartheid. Czy jesteśmy rasistami?" ("Wprost" z 5 marca 1995 r.) alarmował z powodu rzekomej siły rasizmu w Polsce. Wykorzystywano każdą okazję w celu skrajnie stronniczego uwypuklania różnych "polskich win" wobec Żydów. W sprawach spornych co do zakresu "polskiej winy" autorzy "Wprost" "bezbłędnie" wybierali opcje najbardziej negatywnie świadczące o Polsce i Polakach. Nader typowe pod tym względem były teksty o zbrodni kieleckiej na Żydach z 4 lipca 1946 roku. Autorzy "Wprost" oczywiście konsekwentnie wybierali w tej sprawie opinie głoszące, że był to pogrom Żydów dokonany przez tłum "antysemickich Polaków", stanowczo odrzucając wszelkie przypuszczenia na temat roli NKWD i polskiej bezpieki. (Zachowanie to zresztą nie dziwiło w przypadku redaktorów postkomunistycznego tygodnika.) Typowe pod tym względem były artykuły Jerzego Sławomira Maca. W artykule "Kompleks Kielc" ("Wprost" z 30 czerwca 1996 r.) J.S. Mac przypuścił gwałtowny atak na Krzysztofa Kąkolewskiego za jego twierdzenie o roli NKWD w zbrodni kieleckiej. Przypisując ją polskim tłumom, Mac nazwał zbrodnię kielecką "jedną z największych hańb powojennej Europy". W innym tekście - "Zwyczajna zbrodnia" ("Wprost" z 7 lipca 1996 r.), Mac znowu zaatakował K. Kąkolewskiego, zarzucając mu, że u niego "wiara w tysiące agentów NKWD przebranych za bogobojnych kielczan zastąpiła dawny szacunek dla faktów". W rzeczywistości - wbrew Macowi - w zbrodniczych działaniach wcale nie uczestniczyły "tysiące" kielczan. Według ustaleń IPN tłum na ul. Planty nigdy nie przekroczył liczby 500 osób. W kolejnym artykule o zbrodni kieleckiej - "Ukłucie wstydu" ("Wprost" z 14 lipca 1996 r.), Mac posunął się do najskrajniejszego zafałszowania, twierdząc, że 4 lipca 1946 r. "w pogromie uczestniczyło ok. 15 tys. kielczan". Porównajmy tę wyssaną z palca Maca liczbę z danymi IPN o maksimum 500 osobach uczestniczących w wydarzeniach na Plantach.
Tenże redaktor "Wprost" J.S. Mac snuł również antypolskie oskarżenia przy okazji badań sprawy zbrodni w Jedwabnem. W tekście pt. "Upiory Jedwabnego" ("Wprost" z 28 stycznia 2001 r.) Mac z oburzeniem reagował na wszelkie próby podważania podanej przez taki "autorytet" jak J.T. Gross liczby zamordowanych w Jedwabnem Żydów. Akcentował, że etnolog z UJ Dariusz Czaja uważa za hańbę rozważanie, czy w Jedwabnem zginęło 1600 Żydów, czy "tylko" 900 Żydów. Okazało się w czasie ekshumacji, że zginęło o wiele mniej, bo od 250 do 300. Zapytajmy, czy nie było raczej hańbą domaganie się przyjmowania na wiarę twierdzeń Grossa w odniesieniu do liczby zamordowanych Żydów? Jako jaskrawy dowód "polskiego antysemityzmu" przyjmował Mac twierdzenia, że stodoła w Jedwabnem była za mała, by pomieścić 1600 osób. Mac z werwą formułował najbardziej absurdalne antypolskie twierdzenia w stylu: "Polacy ze swą ksenofobią i nigdy nie wyplenionym antysemityzmem pasują do wschodnioeuropejskiego otoczenia". Zaledwie dwa lata później te antypolskie dywagacje Maca zostały miażdżąco obalone, o dziwo, w tekście Dawida Warszawskiego. Ubolewając nad wciąż nasilającymi się rozmiarami antysemityzmu w zachodniej Europie, D. Warszawski przyznawał: "Na Zachodzie sytuacja jest na tyle poważna, że w kwietniu ubiegłego roku [2002 - J.R.N.] szefowie MSW Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Belgii, Hiszpanii we wspólnym oświadczeniu potępili "falę rasistowskiej przemocy". Według Warszawskiego: "Na tym tle sytuacja na wschodzie Europy wygląda pocieszająco" ("Nowe getto Żydów", "Wprost" z 26 stycznia 2003 r.). Dość przypomnieć takie fakty jak spalenie synagogi w Marsylii, podpalenie synagogi w Lyonie czy obrzucenie butelkami z benzyną żydowskiej świątyni w Erfurcie. Wiceszef Centralnej Rady Żydów w Niemczech Michel Friedman uskarżał się, że co roku niszczone jest 60 cmentarzy żydowskich w Niemczech (według tekstu P. Cywińskiego pt. "Cichy pogrom", "Wprost" z 2 września 2001 r.). Redaktor "Wprost" Piotr Cywiński przypomniał w wywiadzie z Paulem Spieglem, przewodniczącym Centralnej Rady Żydów w Niemczech, iż "56 lat po wojnie przed berlińską synagogą stoją policyjne wozy pancerne, całodobową ochronę mają cmentarze i inne obiekty żydowskie" (Niemiecki mur, Rozmowa P. Cywińskiego z P. Spieglem, "Wprost" z 2 września 2001 r.). Tomasz Lis wypłakiwał się we "Wprost", że większość zachodnich Europejczyków uznała Izrael za szczególnie wielkie zagrożenie dla świata. Ponadto - jak się okazało - "najwięcej osób uważających Izrael za największe zagrożenie dla światowego pokoju jest wśród ludzi wykształconych" (Hańba europejska, "Wprost" z 16 listopada 2003 r.).
Na tle nasilenia antysemityzmu w Europie Zachodniej nagle nawet we "Wprost" zaczęto uznawać polski antysemityzm za "marginalny" (K. Grzybowska, Antysemityzm zastępczy, "Wprost" z 10 lipca 2005 r.). Zrobiono to rzeczywiście rychło w czas! Dariusz Baliszewski, sam skądinąd wypisujący od czasu do czasu zupełne bzdury o polskiej historii, przyznał poniewczasie: "Gdzie jest ten polski nacjonalizm, skoro Polska jest jedynym europejskim krajem, w którym w ostatnich latach poprawiło się nastawienie do obcokrajowców, w tym czarnoskórych i Azjatów?" (Czy jesteśmy nacjonalistami?, "Wprost" z 2 kwietnia 2006 r.). Jak na tle tych opartych na faktach tekstów D. Warszawskiego, P. Cywińskiego, K. Grzybowskiej i D. Baliszewskiego, publikowanych na łamach "Wprost", wyglądały cytowane tu wcześniej antypolskie uogólnienia J.S. Maca? Dlaczego nie zareagował na nie nikt z redakcji "Wprost"? Tylko kto miał zareagować?
Sprawa Jedwabnego stała się okazją do wysunięcia różnych antypolskich oskarżeń przez Valerego Amiela, byłego przedstawiciela Izraela w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Zaiste wielce ciekawa to postać. Pamiętam, jak zaledwie na miesiąc przed wykryciem afery Baksika i Gąsiorowskiego Amiel zachwalał Baksika jako swego rodzaju "cudotwórcę" w sferze gospodarki. Mówił do redaktorów "Gazety Bankowej", że przy Baksiku czuje się jak Salieri przy Mozarcie. Baksik - Mozart. To jest to! Specjalista od tego typu porównań V. Amiel stwierdził na łamach "Wprost", iż "Jedwabne to tragiczny przykład ludobójstwa dokonanego rękoma Polaków" (Prawda lustra, "Wprost" z 4 lutego 2001 r.). W tymże tekście Amiel z werwą, po mentorsku pouczał Polaków, że jest ciągle jeszcze zbyt wiele zafałszowań spraw żydowskich w polskich podręcznikach. W rzeczywistości nigdy błędy w polskich podręcznikach na temat spraw żydowskich nie dorównywały skali przekłamań na temat Polaków, jakie występowały w izraelskich podręcznikach. Jakże często oskarżano nas tam o współudział w mordowaniu Żydów w czasie wojny lub nazywano obozy zagłady "polskimi". Spośród różnych kłamstw o Polsce w izraelskich wypisach do nauki historii znalazł się m.in. tekst głoszący, że J. Piłsudski "wprowadził dyktaturę. Po jego śmierci przerodziła się ona w dyktaturę faszystowską, trwającą aż do wybuchu II wojny światowej. W latach 30. Polska zniechęcona słabością Francji, zawarła przymierze z nazistowskimi Niemcami". Tak to w podręczniku izraelskim znalazło się kłamstwo godne propagandystów z kręgu Goebbelsa czy Mołotowa!
W czasie publikowanej w lutym 2001 r. we "Wprost" rozmowie J.S. Maca z J.T. Grossem doszło do ataku Grossa na Sławomira Radonia, szefa kolegium IPN. Gross, aby podkreślić swą rzekomą "wielkoduszność" wobec Polaków, zaakcentował: "(...) nie chciałem publikować "Sąsiadów" najpierw w Ameryce, by nie generować antypolskich nastrojów" (Próba sumienia. Rozmowa J.S. Maca z J.T. Grossem, "Wprost" z 11 lutego 2001 r.). Kilka lat później Gross dziwnie nie miał żadnych skrupułów, publikując o wiele bardziej antypolską książkę "Fear" (Strach) najpierw w USA. A propos "Strachu" Grossa - kiedy wreszcie "Znak" wyda zapowiedziany przez to wydawnictwo przekład "Strachu" Grossa? Deklarowany przez wydawnictwo termin już minął. Być może przestraszono się całkowitej kompromitacji z powodu wydania tego antypolskiego i antykatolickiego - co tu dużo mówić - gniota. Czemu jednak nie mają odwagi cywilnej, by przyznać to polskim czytelnikom?
Wśród publikacji o Jedwabnem "wyróżnił się" swą oskarżycielską gwałtownością artykuł Dawida Warszawskiego (Geberta) pt. "Trupi uścisk" ("Wprost" z 15 lipca 2007 r.). Gross atakował to, że "do Jedwabnego potrafił przyjechać prezydent, lecz nie premier i prymas. Moralny szantaż, który każe kryć, usprawiedliwiać, czy choćby rozumieć sprawców zbrodni - bo on wszak z naszych - nic nie stracił jeszcze całej siły swego trupiego uścisku". Dość szokujący był taki typ oskarżeń rzucanych pod adresem Prymasa Polski Józefa Glempa i premiera Jerzego Buzka.

Polacy jako "okrutnicy" i "kaci"
Jednym z ulubionych motywów tematyki "Wprost" stało się przyprawianie Polakom gęby "okrutników" i "katów" wobec innych nacji, wbrew jakiejkolwiek prawdzie historycznej. Na przykład jeden z antypolskich zagończyków "Wprost" Wiesław Kot pisał w tekście pt. "Nałóg współczucia" ("Wprost" z 25 czerwca 1995 r.), że "Polacy, którzy kochają rolę ofiary, nie mogą znieść, iż wobec Żydów zdarzało im się wystąpić w roli kata". Podobnego typu ataki na Polaków zaznaczyły się szczególnie mocno w publicystyce Jerzego Sławomira Maca. Najskrajniejszy pod tym względem był tekst pt. "Nasze winy", nie wiem czemu akcentujący w tytule słowo "Nasze", gdy pisany był z pozycji zajadłego wroga Polski i Polaków. Dodatkowo oburzał fakt, że artykuł pełen pomówień pod adresem Polaków ukazał się 24 grudnia 2000 roku, stanowiąc dość szczególny "prezent pod choinkę". Kiedyś Polaków Sowieci mordowali w wigilię Świąt Bożego Narodzenia, paszkwilant z "Wprost" w tym uroczystym dniu próbował mordować nas piórem. Już na wstępie Mac zaczynał od najskrajniejszych oskarżeń, pisząc: "Pielęgnujemy zbiorowe przeświadczenie, że byliśmy heroicznymi ofiarami procesów dziejowych: wojen, agresji sąsiadów, spisków wielkich mocarstw i zdrady sojuszników. Jak inne nacje idealizujemy przeszłość, a przecież "Chrystus narodów" nader często występował w roli kata".
Wbrew kłamstwom Maca mamy pełne prawo mówić o sobie jako ofiarach agresji sąsiadów, choćby w kontekście rozbiorów, w których jednym z rozbiorców była Austria, tak "odwdzięczająca się" nam za uratowanie Wiednia przez Jana III Sobieskiego. W odróżnieniu od innych nacji Polacy prawie nigdy nie uprawiali wojen zaborczych, a szlachta polska przeforsowała jako swój przywilej ogromne utrudnienia w podjęciu jakiejkolwiek decyzji walki poza granicami Polski. Jako państwo grzeszyliśmy nadmierną wielkodusznością wobec pokonanych wrogów - vide nieszczęsny "hołd pruski". Trudno wręcz porównywać rejestr krzywd wyrządzonych przez nas innym z rejestrem zbrodni popełnionych na Polakach przez Rosjan, Niemców czy Ukraińców.
Mac starannie zafałszowuje bilans stosunków ukraińskich w XX wieku. Gromko oskarża nas o pacyfikacje wsi ukraińskich w latach 30. i o akcję "Wisła", równocześnie całkowicie przemilczając wymordowanie ponad stu tysięcy Polaków przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1942-1943. Przemilcza ludobójcze rzezie, w czasie których dopuszczano się najohydniejszych okrucieństw, rozbijania główek niemowląt o ściany domów, obcinania piersi kobietom, przecinania piłami brzuchów mężczyzn. Równie kłamliwy jest kreślony przez Maca obraz stosunków z Żydami, począwszy od podanych przez paszkwilanta z "Wprost" zmyśleń o 150 pogromach Żydów w latach 1935-1937. Z tekstu Maca zupełnie wyparowała zbrodnicza rola Niemców, nagle zastąpiona przez antypolskie oskarżenia typu: "Bez niczyjej pomocy Polacy wymordowali swych żydowskich sąsiadów w Jedwabnem i Radziłowie (...)". Pomijając najkrótsze nawet konstatacje o zbrodniach niemieckich w Polsce, Mac rozpisywał się o tym, jak bardzo byliśmy okrutni wobec Niemców po wojnie, akcentując: "Charakter czystki etnicznej nosiła powojenna, obfitująca w akty okrucieństwa, deportacja Niemców. Ofiarą tego aktu odpowiedzialności zbiorowej były głównie dzieci, starcy, inwalidzi i kobiety. W obozach przejściowych w Łambinowicach, Potulicach, Mysłowicach, Świętochłowicach, Sikawie i Blachowni osadzeni marli z głodu". Mac całkowicie przemilcza fakt, że w najgorszym z tych obozów - Świętochłowicach, gdzie rzeczywiście doszło do zbrodniczych, wręcz ludobójczych działań, Polacy nie byli katami, lecz ofiarami razem z Niemcami. Katami byli tam wyłącznie żydowscy ubecy na czele z osławionym Salomonem Morelem i Lilą Potok.
Mac próbował podważyć jako mit twierdzenie, że byliśmy narodem bez Quislinga. Nie był to znów żaden mit, lecz jeden z podstawowych faktów, z których możemy być dumni. Chwalili nas za to przywódcy aliantów: Roosevelt i Churchill, chwalili przeróżni inni politycy i przywódcy książek, od bohaterskiego przywódcy węgierskiego ruchu oporu Andre Bajcsy-Zsilinszkiego po autora wstrząsającego pamiętnika z getta warszawskiego pt. "Scroll of Agony" Chaima Kaplana. Jako rzekomy mit przedstawia Mac stwierdzenie, że byliśmy "najweselszym barakiem w obozie". Twierdzi, że stopień sowietyzacji państwa, zniewolenia społeczeństwa i jego penetracji przez aparat przemocy i propagandy nie były mniejsze w Polsce niż w innych krajach socjalistycznych, a zachowania opozycyjne "były udziałem znikomej części społeczeństwa". I znów trzeba prostować ordynarne kłamstwa J.S. Maca. To przecież tylko opór społeczeństwa powstrzymał w Polsce niszczenie Kościoła w tak bezwzględny sposób, jak gdzie indziej w krajach tzw. obozu socjalistycznego. Tylko w Polsce nie doszło m.in. do likwidacji zakonów. Tylko w Polsce po 1956 r. doszło do kilkunastu wystąpień tłumów wiernych w obronie Kościoła i krzyża, nie mówiąc o faktycznie wygranej przez Kościół batalii wokół Millenium w latach 1965-1966. Tylko w Polsce nie doszło do kolektywizacji wsi. Tylko Polacy - obok Litwinów - mogli poszczycić się długotrwałą walką zbrojną podziemia niepodległościowego przeciwko reżimowi. Tylko w Polsce doszło do tylu zrywów przeciw reżimowi: powstanie w Poznaniu w czerwcu 1956 r., protesty studenckie w 1968 r., bunt robotników Wybrzeża w 1970 r., bunt robotniczy w Radomiu i Ursusie w 1976 r., wielki zryw solidarnościowy lat 1980-1981, który ogarnął tak wiele milionów osób. Nudzi wręcz konieczność przypominania tak oczywistych faktów w zderzeniu z kłamstwami opublikowanymi we "Wprost". Co zaś do rzekomo "znikomo" małej opozycji w Polsce, to była ona bez porównania większa niż w Czechosłowacji, NRD, na Węgrzech czy w Bułgarii. Była ona rzeczywiście największa w całym tzw. obozie i na niej właśnie wzorowali się opozycjoniści w innych krajach. Mac głosi: "Prysnąć może też mit o Kościele niezłomnym", powołując się na donosicielstwo pewnej grupy księży. Przemilcza tylko fakt, że takie donosicielskie zachowania stanowiły prawdziwy margines w działalności duchowieństwa w Polsce. Duchowieństwa, którego wielka część zachowywała się z niebywałym heroizmem, płacąc za to ogromnymi ofiarami, choćby śmiercią bohaterskich kapłanów: Kotlarza, Popiełuszki, Suchowolca, Niedzielaka i tylu, tylu innych.

Druga Rzeczpospolita jako "ciemny kraj sarmacki"
Jerzy Sławomir Mac zaatakował w swoim paszkwilu również Drugą Rzeczpospolitą, robiąc to w stylu pismaków z najgorszych czasów stalinowskich. Oto próbki jego nikczemnej "stylistyki": "II RP usytuowała się na marginesie Europy. Przypominała bardziej latynoamerykańską republikę bananową niż cywilizowane państwo - stwierdza Henryk Wrzosek, historyk państwowości. (...) Obozem koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej i internowaniem bez sądu Polska wyprzedziła podobne praktyki w Niemczech hitlerowskich. Czystki etniczne na wschodnich rubieżach były czymś nieznanym w ówczesnej Europie. (...) Po przyjęciu konstytucji kwietniowej Polska, ze swą religią państwową, odpowiedzialnością prezydenta przed Bogiem i historią, dążeniem do anarchii, gettem ławkowym, pogromami mniejszości i sejmowymi bojami o zakaz uboju rytualnego - cofała się wręcz do średniowiecza. Powoływanie się na ciągłość z II RP w naszych staraniach do UE nie jest dobrą rekomendacją, gdyż był to nadal ciemny kraj sarmacki, nie zaś europejski - przekonuje Henryk Wrzosek".
Przy ocenie kłamstw paszkwilu Maca zacznijmy od tego, że przytaczany przezeń jako rzekomy autorytet "historyk państwowości" Henryk Wrzosek jest osobą zupełnie nieznaną w kręgach historyków. Natychmiast po lekturze tekstów Maca zajrzałem do zbiorów Biblioteki Narodowej i... nie znalazłem tam żadnej książki mitycznego Henryka Wrzoska. Być może jest to jakiś maturzysta, bo wyrażane przezeń poglądy nie wskazują na jakikolwiek wyższy stopień wykształcenia. A nawet maturzysta powinien się ich wstydzić. Przypomnijmy, że mimo pewnych ograniczeń demokracji sytuacja w Polsce była bez porównania lepsza niż w wielu innych krajach Europy, choćby w Związku Sowieckim, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, na Węgrzech, w Grecji, Portugalii, Turcji etc. Nie było w Polsce żadnych czystek etnicznych. Przeciwnie, to Polacy padli ofiarą sowieckich czystek etnicznych. W latach 1936-1938 Sowieci wymordowali 111 tysięcy Polaków z Ukrainy i Białorusi, a dalsze kilkaset tysięcy zesłali na wschód. O zbrodniach sowieckich J.S. Mac nic jednak nie pisze. Myślę, że nie warto nawet komentować innych stwierdzeń Maca. Publikując taki tekst, haniebnie skompromitowało się całe "Wprost", i cała redakcja powinna się go wciąż wstydzić, nie mówiąc o potrzebie przeproszenia swych czytelników za tak podły paszkwil przeciwko Polsce. Czy jednak panów Króla i Janeckiego stać na takie uczciwe wyznanie winy?

Polska jako kraj "marazmu intelektualnego" od XV wieku
Zgodnie z generalną skłonnością redakcji "Wprost" do oczerniania Polski i Polaków na łamach tego tygodnika starano się wysuwać najskrajniejsze negatywne uogólnienia o całej historii rozwoju polskiej nauki czy kultury. Dla przykładu fizyk Łukasz A. Turski "zasłynął" na łamach "Wprost" uogólnieniem, że w Polsce panuje ciągły "marazm intelektualny" od XV w. (!) (Milczenie owiec, "Wprost" z 4 maja 1997 r.). Od XV w., a więc od Włodkowica, Długosza, poprzez Kopernika, Frycza-Modrzewskiego, Heweliusza, braci Śniadeckich, Staszica i Kołłątaja, Kolberga, Wróblewskiego, Olszewskiego, Bobrzyńskiego, Balzera, Konecznego, Skłodowskiej-Curie, Brücknera, do Tatarkiewicza, Twardowskiego, Ajdukiewicza, Znanieckiego, Nitscha, A. Zielińskiego, Weigla, Infelda, Manteuffla, Haleckiego etc. etc... Jak określić postawę autora tego typu uogólnienia o polskim "marazmie intelektualnym" od XV wieku i redakcji, która nagłaśnia tego typu treści? Żeby było zabawniej, zaledwie trzy lata później - w tekście "Wprost" z 16 kwietnia 2000 r., można było przeczytać wypowiedź tegoż samego prof. Łukasza A. Turskiego, fizyka: "Polski wkład w światową naukę jest naprawdę ogromny". Czyżby pan Ł.A. Turski zapomniał, że trzy lata temu pisał wręcz przeciwne rzeczy? A może wreszcie douczył się przez trzy lata prawdy o roli polskiej nauki?

O narodowej historii
Postkomunistom z "Wprost" oczywiście bardzo nie odpowiadało odsłanianie "białych plam" na temat komunistycznych zbrodni. Jako odpowiedniego "eksperta" w tej sprawie powołano więc autorkę telewizyjnego kabaretu Olgę Lipińską, która przez lata jaruzelszczyzny z całą siłą łasiła się do reżimu. 21 lutego 1993 r. na łamach "Wprost" ukazał się tekst O. Lipińskiej, godny porównania z bredniami najgorszych PRL-owskich propagandzistów typu płk Wiesław Górnicki. W tekście swym Lipińska wyrażała przekonanie, że człowiek opuszczający szkołę jest już "zbrzydzony tematami typu Katyń i łagry, i w ogóle ideologią narodową, preparowaną na użytek półinteligencji".
W redakcji "Wprost" nader chętnie sięgano do tekstów obrzydzających całą polską narodową historię jako rzekomo pełną bezmyślności i nonsensów. Typowy pod tym względem był wywiad ze starym stalinowcem pisarzem Tadeuszem Konwickim, zamieszczony we "Wprost" w styczniu 1993 roku. Przypomnijmy, że Konwicki w latach pięćdziesiątych raz na zawsze wybrał drogę podeptania AK-owskiego patriotyzmu swojej młodości. W książkach posuwał się do skrajnego zaprzaństwa wobec własnego narodu, wobec sprawy, którą wyznawał w czasie wojny, bezwstydnie hańbił wileńskie AK-owskie ofiary stalinizmu i wysławiał arcykata Polski - J.W. Stalina. Raz wszedłszy na taką drogę, przez całe późniejsze życie dorabiał ideologię. Raz zhańbiwszy się podeptaniem patriotyzmu, musiał odtąd stale uzasadniać, że jest on rzekomo sprawą fałszywą i anachroniczną, a przy tym nienawistną. Wypowiadając się w ankiecie "Wprost" z 28 kwietnia 1992 r., Konwicki wyznał: "Nie jestem patriotą, ale nie chcę się do tego przyznać". Tym donośniej akcentował za to skrajny apologetyczny kult Europy, jako przeciwstawienie dla polskiego "zaścianka" i polskiego "barbarzyństwa". W wypowiedzi na łamach "Gazety Wyborczej" stwierdził: "Tę Europę tak powtarzam i to wygląda na jakiś banał kosmopolityczny. Ale nie, jest to dosyć ważna rzecz, dlatego że powiedzmy sobie szczerze - jest to alternatywa wobec barbarzyństwa i dzikości" (cyt. za "Wprost" z 8 sierpnia 1993 r.).
W wywiadzie we "Wprost" ze stycznia 1993 r. Konwicki z werwą perorował: "(...) mam nadzieję - większy wiatr i europejski przeciąg wydmucha ten nasz europejski zaduch". W tymże wywiadzie snuł antypolskie rozważania historiozoficzne: "Polacy mają zakodowany w sobie instynkt samobójczy. (...) Ja całe pięćdziesiąt lat czekałem na to, aby Polacy się zmienili, miałem nadzieję, że w końcu nabiorą sympatycznych cech, ale na darmo" (Instynkt samobójczy. Rozmowa z T. Konwickim, "Wprost" z 3 stycznia 1993 r.). Konwicki, człowiek, który tak haniebnie wysługiwał się stalinizmowi, był autorem książek pisanych w tonacji "gadzinówek", śmiał jeszcze pouczać swój naród i mówić, jak to on bardzo czekał na to, by jego naród się zmienił. Najbardziej groteskowo zaś brzmiały pojękiwania Konwickiego nad tym, że nie nabraliśmy w końcu "sympatycznych czeskich cech" (czytaj: skrajnego oportunizmu i przystosowania się do władzy) w sytuacji, gdy czołowi Czesi odrzucają te właśnie cechy jako skrajnie antypatyczne. Nie kto inny, jak słynny intelektualista czeski i były dysydent - prezydent Vaclav Havel, niejednokrotnie piętnował w przeszłości "bardzo niebezpieczną linię czeskiej polityki", ucieleśnioną w koncepcji "realizmu wulgarnego", mówiąc: "Mam na myśli realizm charakteryzujący się założeniem "lepszy wróbel w ręku niż gołąb na dachu" (...) mówię o "realizmie" czeskich posłów w sejmie austriackim z ich przetargami i przerażającymi ustępstwami, o "realizmie" Benesza w czasach Monachium, o "realizmie" Hachy i jego koncepcji Czech jako oazy spokoju we wzburzonej Europie, o "realizmie" niewolniczej orientacji stalinowskiej Benesza i Gottwalda po wojnie, o "realizmie "konsolidacji Husaka""" (J. Lederer "Czeskie rozmowy", Warszawa, "Przedświt" 1987, wyd. podziemne, s. 27).
Z jakąż lubością nagłośniono we "Wprost" w grudniu 1992 r. antypolskie wypowiedzi Jana Karskiego, który z dawnego podziemnego kuriera państwa polskiego pod koniec życia przekształcił się w żałosnego renegata. W wywiadzie dla "Wprost" Karski głosił zgodnie z tezami skrajnego masochizmu narodowego m.in.: "W ciągu minionych trzystu lat przegraliśmy wszystkie wojny, wszystkie powstania, wszystkie zrywy narodowe. Jedyny wyjątek to wojna 1920 r. i zwycięstwo "Solidarności" w 1989 r." (Rozmowa z J. Karskim we "Wprost" z 20 grudnia 1992 r.). Trudno zrozumieć, dlaczego Karski zaczął swe wyliczania od trzystu lat, a więc od 1692 roku. Przypomnijmy, że w 1699 r., w pokoju karłowickim Polska odzyskała Kamieniec Podolski. W 1711 r. zakończyła się wojna północna, którą trudno nazwać naszą klęską - formalnie byliśmy stroną zwycięską w wojnie ze Szwecją, choć u boku faktycznego zwycięzcy Piotra I. Wojny o tron Polski między Stanisławem Leszczyńskim a Augustem II, a później Augustem III miały charakter wojen domowych, choć ostatecznie rozstrzygnęła w nich popierająca Sasów Rosja. Fatalne skutki przyniosła klęska pierwszego wielkiego polskiego zrywu - konfederacji barskiej, a potem kolejne klęski - upadek Sejmu Czteroletniego i upadek Powstania Kościuszkowskiego. Czy po 1795 r. można mówić jednak tylko o samych klęskach? Czy można nazwać klęską walkę Legionów Dąbrowskiego po stronie Napoleona, jeśli przyczyniła się ona do powrotu Polski w 1807 r. na mapę Europy w formie Księstwa Warszawskiego? Dwa lata później Księstwo Warszawskie wyszło zwycięsko ze swych pierwszych bojów w wojnie z Austrią, wydatnie powiększając swe terytorium. Później, w XIX w., spotykają nas rzeczywiście same przegrane, choć warto wspomnieć o wygranej gospodarczej Poznańskiego w bojach przeciw germanizacji.
Wiek XX, na szczęście, to nie tylko zwycięstwo 1920 r. i sukces "Solidarności" - jak głosił Karski. To również triumf Powstania Wielkopolskiego w 1918 r. i ostateczny sukces Powstań Śląskich. To również udział w rozpoczętej z powodu napaści na Polskę w 1939 r. wojnie przeciwko III Rzeszy, zakończonej zwycięstwem koalicji, w której uczestniczyliśmy (inna sprawa to kwestia porzucenia Polski wraz z resztą Europy Środkowej na łaskę Rosji przez mocarstwa zachodnie, które w ten sposób przegrały zwycięstwo 1945 r.). Czas powojenny to również zwycięstwo Narodu wobec totalitarnej władzy w październiku 1956 r., w 1966 r. (w czasie Millenium) i w grudniu 1970 r. Wszystko to "dziwnie" przemilczał Jan Karski, bo nie pasowało do jego ulubionego schematu wizji historii, poniżającego Polaków. Żałośnie groteskowe były podjęte we wspomnianym wywiadzie dla "Wprost" przez Karskiego próby wyszydzania polskich tradycji walki "za wolność naszą i waszą". Według Karskiego: "Kiedy Polacy zaczną się "opiekować" albo walczyć za jakiś naród, to przysporzą mu więcej kłopotów niż pożytku. Może więc byłoby dobrze, aby ktoś powiedział: "Polacy nie walczcie o nas!"" (Grzech pychy. Rozmowy z J. Karskim, "Wprost" z 20 grudnia 1992 r.). Szkoda że Karski nie wyjaśnił, na czym polegały rzekome kłopoty przysparzane przez Polaków narodom, za które walczyli. Może by wyjaśnił jednak również przyczyny obchodzenia Dnia Pułaskiego w Stanach Zjednoczonych i sławy Kościuszki jako twórcy fortyfikacji w Westpoint, wysławiania pamięci księcia Poniatowskiego jako marszałka Francji, tradycji bohatera węgierskiej walki niepodległościowej 1848-1849 generała Bema i czci, jaką do dziś otacza się jego postać na Węgrzech. Może by wyjaśnił, dlaczego w Wielkiej Brytanii do dziś wspomina się zasługi polskich lotników w Bitwie o Anglię. W Norwegii wspomina się polskich bohaterów walk o Narwik, we Włoszech czci się pamięć polskich uczestników szturmu na Monte Cassino i polskich wyzwolicieli Bolonii, w Holandii otacza się czcią pamięć polskich wyzwolicieli Bredy (ich rolę upamiętnia m.in. pomnik w centrum holenderskiego miasta).
Przytoczone wyżej fakty najlepiej pokazują, jak systematyczne były działania redakcji "Wprost" oczerniające i ośmieszające polską historię, obliczone na zakompleksienie i upokorzenie Polaków. Czy redakcja "Wprost" zdobędzie się wreszcie na przyznanie się do winy, że swym nihilizmem historycznym i antypolonizmem bardzo mocno szkodziła Polsce przez tak wiele lat? Odpowiem na to pytanie ironicznymi słowami słynnego Kisiela (Stefana Kisielewskiego): "Przypuszczam, że wątpię".

Wednesday, August 22, 2007

Antysemityzm? Jan Paweł II otworzył szeroko cały Kościół na świat żydowski


Antysemityzm?
Nie trzeba dowodzić, że my, Polacy, szanujemy, podziwiamy i lubimy Żydów. I jak przedstawia to genialnie prof. Jerzy Robert Nowak - większość Żydów, naszych i światowych, szanuje nas, lubi nasz kraj, docenia naszą łagodną kulturę. Ale do ciężarów naszej obecnej sytuacji dołącza się i to, że pewne bardziej wpływowe jednostki i grupy atakują Kościół i Polskę uporczywie, ostro, choć bez obiektywnych powodów. I czynią to ciągle w kraju, w UE, USA i niemal na całym świecie. Sytuacja ta jest dla normalnego Polaka nie do zniesienia. Ostatnio również z powodu słów przypisanych ojcu Tadeuszowi Rydzykowi, że prezydent zbytnio ulega lobby żydowskiemu, poruszyły się owe grupy: ambasador Izraela w Polsce Dawid Peleg, Centrum Wiesenthala, Europejski Kongres Żydów i inne, z żądaniami, by Ojca Dyrektora pozbawić pełnionej funkcji. Europejski Kongres Żydów zaczął nawet ubliżać Papieżowi Benedyktowi XVI, że przyjął ojca Tadeusza Rydzyka w Castel Gandolfo, zamiast go zniszczyć. W swoich bezpodstawnych emocjach nie dostrzegają sprzeczności, że nawet gdyby tamte słowa rzeczywiście wypowiedział ojciec Tadeusz Rydzyk, to ich działania właśnie potwierdzają taką myśl, że Żydzi mają wielki wpływ na władze państwowe i kościelne.
W ogóle smutne jest to, że w naszym współżyciu różnych grup, światopoglądów i orientacji niemal wszystkie dysputy są nierzeczowe. Aż człowiekowi szkoda bardzo wielu wybitnych profesorów, jak Bogusław Wolniewicz, Jerzy Robert Nowak, ks. Waldemar Chrostowski i tylu innych, którzy starają się rzeczowo, ze znawstwem problemów i obiektywnie przedstawiać różne nasze sprawy i podejmować dyskusję z inaczej myślącymi. Tamci bowiem często doskonale rozumieją to samo, co i my, tylko mają złą wolę. Dyskusja wtedy jest pustą i fałszywą szermierką słowami. Wspaniale przedstawił to prof. W. Chrostowski, jeśli chodzi o dialog katolicko-żydowski czy polsko-żydowski. Po wielu latach uczestniczenia w tego rodzaju dialogu stwierdził, że pomimo porozumienia stron zdarza się, że brakuje dobrej woli. Bolączką całej naszej polskiej wymiany myśli jest to, że dominuje zła wola i nienawiść. Nasze życie intelektualne nie ma etyki ani kultury. Często nie chodzi o prawdę, lecz o zniszczenie człowieka. Dlaczego np. nie atakuje się u nas prawdziwych antysemitów?
Jan Paweł II otworzył szeroko cały Kościół na świat żydowski, religijny i świecki, i prywatnie sam był - można powiedzieć - filosemitą, a jednak jego postawa i jego działania w tym względzie nie przyniosły pożądanych owoców. Wprost przeciwnie, tym śmielej atakuje się Kościół katolicki, w tym i Kościół polski, i Polskę, przeciwstawiając nas pozornie Janowi Pawłowi II. Zarówno Jan Paweł II, jak i dziś Benedykt XVI modlą się po prostu, żeby Żydzi uznali Jezusa z Nazaretu za Mesjasza. A ks. prof. Ryszard Rubinkiewicz, biblista z KUL, bardzo przyjazny światu żydowskiemu, powiada, że prawdziwy judaizm przetrwał właśnie w Kościele katolickim. I my w Polsce oczekujemy od Żydów, by spełnili swoją misję tak, jak określiła ją święta Księga Tobiasza, a mianowicie, że Bóg rozproszył synów Izraela po świecie po to, by wysławiali Boga przed narodami i by przez nich Pan Bóg ukazywał swoją wielkość (Tb 13, 3-4). Oto Bóg Izraela jest naszym Bogiem. Szkoda tylko, że tak niewielki procent Żydów w diasporze jest wierzących, zwłaszcza spośród arystokracji.

Tuesday, August 21, 2007

Polish prosecutors decide not to investigate alleged anti-Semitic comments by priest





Polish prosecutors decide not to investigate alleged anti-Semitic comments by priest
Brawo niezalezny Sadzie w Toruniu _ miescie Kopernika
Wolnosc slowa i opowiedz na ataki nie jest przestepstwem.
Kuch wale ojczynny!!

Wednesday, August 8, 2007

holocaust industry managers are trying to extort the dollars from the Polish state.


Below is the full text in English of a March 27th broadcast on "Radio Maryja," in which the commentator, Stanislaw Michalkiewicz, attacks Holocaust restitution efforts and questions the existence of two well-known WWII-era massacres of Jews by non-Jewish Polish citizens .

translation : Maciek Zabierowski

And while we here are occupied with implementing democracy in Ukraine and Belarus, the Judeans are sneaking up from the back, trying to force our government to pay protection money, concealing that fact by calling it a compensation. But, let me start from the very beginning.

The demands for compensation emerged in mid-90’s when Poland announced she would join the NATO. The Jewish circles, mostly from the US, demanded a bribe from the Polish government for that. And the government did pay the bribe. It came as a legislation about the relations between the Polish state and Jewish communities, which ordered that the property of the former kehillot be returned to the few existing ones and the World Jewish Restitution Organization in New York. I call this a bribe since from the legal standpoint there should be no ’return’ of property, neither to the Jewish communities nor to the New York organization whatsoever. But what’s done is done.

The World Jewish Congress, which is the main company of the holocaust industry, felt encouraged by such easy money and demanded more than that. The word came from the then WJC Secretary General, Mr. Israel Singer. This time the case was the property left by the Jews killed by Germans. Mr. Singer, himself not being related to those Jews, had the cheek to threaten that Poland ’will be humbled in the international arena’ if she doesn’t satisfy the Congress’ demands and pay at least $60 billion.

As a result of such ’humbling’ we had Jews making scenes in the Auschwitz concentration camp, the exagerration about the incident in Jedwabne and now the preparations for the propaganda event in Kielce to commemorate the anniversary of the so-called ’pogrom’. While the ’humbling’ is going on, there is an effort to remove responsibility from the Germans. The US press, controlled by the holocaust industry, is careful enough never to write about ’the Germans’ but always ’the Nazis’, which even used the ’Nazi language’ while Poland is mistreated as eg. the country of „the Polish concentration camps’. Well, but it’s the Germans who paid at least 100 billion German Marks to Israel and are still paying eg. by supplying submarines. Still, you have to find someone guilty otherwise the world might think that those Jews died from natural causes.

In order to soften the Poles and extort at least $60 billion on one hand you have to damage our reputation by calling us a nation of killers and on the other make us defenseless against Jewish claims by taming us in the spirit of so called ’tolerance’ and ’dialogue’. The ’tolerance’ in fact means accepting the Jewish point of view while ’dialogue’ equals indulging every grim of the holocaust industry.

’Gazeta Wyborcza’ plays a crucial role in this process of taming, being a unique example of the Jewish fifth column in Poland. Last December the representatives of the Israeli authorities visited Poland and demanded Radio Maryja to be silenced as it was crossing up the holocaust industry. At the same time ’Gazeta Wyborcza’, in alliance with some ’useful idiots’ including particular representatives of clergy, fiercely attacked Radio Maryja. Only in December did I find 26 articles about the radiostation. All of them were in the tone of High Priest Caiaphas talking to Jesus. This newspaper campaign aimed at bringing pressure on the government to make concessions to the Israeli government representatives. Not to mention that the Israeli demand to silence Radio Maryja is an unprecedented intervention into Poland’s own internal affairs and violation against the freedom of speech and the freedom of press. Perhaps it’s worthwhile to have a closer look into ’Gazeta Wyborcza’ efforts to supress the free media in Poland.

Why did they launch this campaign against Radio Maryja last December ? Because on the 16th Dec. Mr. David Harris came to Poland and demanded money from the Polish government again. Mr. Harris is in charge of the American Jewish Committee. It is one of the minor companies in the Holocaust industry, which is the only good thing about it. While the World Jewish Congress goes as far as claiming $60 billion, Mr Harris’s Committee demands only $2,5 bln. It’s smaller and cheaper but indolent at the same time. President Kaczynski during his visit in the US asked him for support against the American media using the term ’Polish concentration camps’. Despite his own promises Mr. Harris has no influence on that and the largest US newspapers persist in using the term.

And so Mr. Harris came to Poland on 16th March, demanding the money again. Unfortunately, this time he was promised that the government would try to solve the problem ’by the end of this year’.

Why ’unfortunately’ ? Because from the legal standpoint neither Mr. Harris nor his Committee or the World Jewish Congress should receive any money. According to the Polish law of succession from Oct. 8, 1946, a property had to be claimed before Jan 1st 1949 otherwise it would be nationalized.

This means that the holocaust industry managers are trying to extort the dollars from the Polish state.

Why then, the Polish government made its promise ? One should say this clearly : any attempt to grease this fat chunk of meat with money extorted from Poland, which is a country struggling with economic difficulties, is in contradiction with the need to defend the interest of the nation.

We should remember the pledges to defend the interest of the state in international relations, given by President Kaczynski and PM Marcinkiewicz. May they defend it and have the courage even if Mr. Harris was to come to Poland again with our enemy, Mr. Israel Singer.

Praised be the Lord !

Stanislaw Michalkiewicz

ADL stay away from Radio Maryja.


ADL stay away from Radio Maryja.

Nowe ataki na Polske, Polakow, Watykan I Radio Maryja

We Polish people, Polish groups all over the world are asking ADL to stop bashing Poland and Radio Maryja.

The so called “controversial priest “ it is only in your mind and your own creations.

Millions of Polish people in Poland and in Diaspora do not agree with the constant attacks without any rational base.

Just stop!!!

Polish Groups are protesting about ADL extreme radical antipolonism.

Mr. Foxman of ADL every time you make statements about Poland you use those anti polish slogans. Why?

Why do you call Radio Maryja anti-Semitic? Because they tell the truth.

Every person knows that there is a powerful Jewish lobby.

So what is about this anti-semitic in their statement?

And now you make accusation that there is a Polish lobby in Vatykan.

We polish people respectfully request ADL and Mr. Foxman that you publicly condemn the anti-Polonism that is being spouted by your organization and other Jewish leaders mostly in the United States.

You Mr. Foxman and ADL use this deception and untruthful statement and try to manipulate general public opinion about the Radio Maryja meeting with the Pope.

Calling Radio Maryja “Goebbels with a collar,” why?

For defending our nation and our country? For bringing historical experts and professors of history to the radio.

Wiesenthal Center and ADL are the world experts of “Goebbels Propaganda” as you call Radio Maryja

Note from Wiesenthal Center.

"He is sort of a Goebbels with a collar," said Rabbi Marvin Hier, the founder and dean of the Simon Wiesenthal Center.

Note from ADL”

ADL Asks Pope To Publicly Denounce Polish Priest's Anti-Semitism.
This is just not true!!

Poland is still poor country and Poland will not pay any compensation to radical Israelis mostly living in US and had nothing to do with victims of the Holocaust in Poland during the Second World War by German Army.
Most of them coming now to Poland did live in comfort in the US during the war and did not help the Jews in Poland or Poland in negotiations with Roosevelt and Churchill to put pressure to help Jewish people during the war.

It took polish man Mr. Karski of Poland to come to US and give all the proof of the Holocaust to US President and the US Congress after unsuccessful attempt in Great Britain.

How you dare to get now more money from Poland after you got over $100 billions from Germany and $10 Billions from Switzerland?

What about the Jewish collaborators with the communist Stalin in eastern part of Poland after the 1939 Russia aggression - eastern Poland.
Read the book of Jewish Prof. of History Norman Finkelstein accuses US Jewish institutions - in particular, the Jewish Claims Conference (JCC) - of extorting moneys in the name of needy Holocaust survivors. The Holocaust Industry.


Most Poles were not able to leave communist system in Eastern Europe and they had to deal with it for the next 55 years until the Poles defited the communist and the ended the cold war.
It was not Reagan or Margaret Thatcher. It was the Pope and the Polish People.

If you want any restitutions go to Great Britain, United States and Russia.
Why Poland ?

Poland did not received any restitution from Germany or Great Britain, United States and Russia.
Why you did not include Poland in restitutions when you were getting you billions?

Poland will not give to Jewish community 60 billion dollars as you dare to ask for.

Poland suffers during the world warII more than any other country in the world, same much as Jewish people. We lost about 6 million people and entire country was destroyed. Still Poland was the only one country that never signs official Capitulation to Hitler or Stalin or collaborated with Nazi like French did. On September 1st, 1939, 1.8 million German troops invaded Poland on three fronts; East Prussia in the north, Germany in the west and Slovakia in the south. They had 2600 tanks against the Polish 180, and over 2000 aircraft against the Polish 420. Their "Blitzkrieg" tactics, coupled with their bombing of defenseless towns and refugees, had never been seen before and, at first, caught the Poles off-guard.
By September 14th. Warsaw was surrounded. At this stage the poles reacted, holding off the Germans at Kutno and regrouping behind the Wisla (Vistula) and Bzura rivers. Although Britain and France declared war on September 3rd. the Poles received no help - yet it had been agreed that the Poles should fight a defensive campaign for only 2 weeks during which time the Allies could get their forces together and attack from the west.

On September 17th. Soviet forces invaded from the east. Warsaw surrendered 2 weeks later, the garrison on the Hel peninsula surrendered on October 2nd., and the Polesie Defense group, after fighting on two fronts against both German and Soviet forces, surrendered on October 5th. The Poles had held on for twice as long as had been expected and had done more damage to the Germans than the combined British and French forces were to do in 1940. The Germans lost 50,000 men, 697 planes and 993 tanks and armored cars.


Lech Bajan CEO RAQport.com Polish American Washington DC

Sunday, July 1, 2007

OSZCZERSTWA BRUMBERGA W PRESTIŻOWYM PIŚMIE AMERYKANSKIM ,,FOREIGN AFFAIRS”

Iwo Cyprian Pogonowski

OSZCZERSTWA BRUMBERGA W PRESTIŻOWYM PIŚMIE AMERYKANSKIM ,,FOREIGN AFFAIRS”

Rasizm Brumberga i Grossa

Rada Polityki Zagranicznej USA (The Council on Foreign Relations in Washington) wydaje pismo dwumiesięczne pt. „Sprawy Zagraniczne” ( „Foreign Affairs Magazine” ), w którym jest wyznaczony zakres alternatyw polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Rada Polityki Zagranicznej USA zajmuje dominującą pozycję dzięki ciągłości swego istnienia i składu członków, którzy zaliczają się do najwybitniejszych naukowców i dyplomatów Stanów Zjednoczonych. Od II Wojny Światowej rada ta wybrała każdego ministra spraw zagranicznych USA, niektórzy z nich nie byli osobiście znani prezydentom, którym mieli służyć. Wrześniowy i październikowy numer „Spraw Zagranicznych” zawiera oszczerczy artykuł o Polsce autorstwa Abrahama Brumberga p.t. „Polacy i Żydzi”, w którym z aprobata cytowane jest zdanie z książki ,,Sąsiedzi” J. T. Grossa: "zbrodnicze refleksy społeczeństwa polskiego skierowane przeciw Żydom nie były przypadkowymi zdarzeniami...." Wypowiedz ta jedynie zmienia podmiot napaści podczas gdy jest równoznaczna ze znaną opinią Hitlera o Żydach jako rasie urodzonych zbrodniarzy.


Zamieszczenie tak oszczerczego i anty-polskiego artykułu w „Sprawach Zagranicznych” bezpośrednio po oficjalnej wizycie prezydenta Kwaśniewskiego w USA oznacza, że polityka amerykańska w stosunku do Polski nie uległa poprawie mimo przyjaznych spotkań obu prezydentów przed kamerami telewizyjnymi.


Od dawna znana rasistowska i wroga postawa Brumberga wobec Polski jest bardzo podobna do stanowiska nazistów wobec Żydów w czasie II Wojny Światowej. W artykułach ,,Poles and Jews” oraz ,,Murder Most Foul” Brumberg potępia Naród Polski razem z jego tradycją tolerancji i walki o wolność. Brumberg stara się przedstawić Polaków jako degeneratów, których jedynym celem w życiu jest znęcanie się nad Żydami. Jest to analogiczne do nazistowskiego obrazu Żydów przed wojną, których jedynym celem w życiu miało być szkodzenie aryjczykom. Nie ulega wątpliwości, że rasistowski artykuł Brumberga, jak i wspomniana książka Grossa prowadzą do wzajemnej nienawiści i utrudniają zjednoczenie się ludzi w szacunku do ofiar minionych krzywd, niesprawiedliwości i zbrodni systemów totalitarnych.


Należy raz jeszcze zaznaczyć, że Rada Polityki Zagranicznej USA (The Council on Foreign Relations in Washington) wyznacza kierunek polityki zagranicznej USA i ma więcej wpływu na stosunki Stanów Zjednoczonych z innymi państwami niż mają tak parlament, jak i prezydent USA. Wydanie w obecnej chwili artykułu pełnego pogardy i oszczerstw pod adresem Polski oznacza poparcie przez Radę Polityki Zagranicznej USA kampanii wymuszenia okupu od Państwa Polskiego, i to na bez porównania większą skalę, niż okup który niedawno zapłaciła Szwajcaria. Kampanią tą, o czym już pisałem we wcześniejszych artykułach, kieruje Światowa Żydowska Organizacja Roszczeniowa (World Jewish Restitution Organization of the World Jewish Congress).


Po wojnie żydowski ruch roszczeniowy ( World Jewish Restitution Organization of the World Jewish Congress) odniósł sukcesy w zdobywaniu kolosalnych sum od rządu niemieckiego, a ostatnio uzyskał on od banków szwajcarskich sumę tysiąc dwustu pięćdziesięciu tysięcy milionów dolarów (miliarda dwustu pięćdziesięciu tysięcy) niby jako odszkodowanie za sprzeniewierzenie trzydziestu dwu milionów dolarów w 755 kontach przedwojennych (według oficjalnej komisji bankiera amerykanskiego Volckera). Uważa się, że tak wielka suma była okupem banków szwajcarskich zagrożonych bojkotem i utratą prawa do funkcjonowania na rynku nowojorskim. Ostatnio ruch roszczeniowy uzyskał od władz niemieckich blisko połowę całego funduszu odszkodowań za pracę niewolniczą w Niemczech bez sporządzenia odpowiedniej listy imiennej. Stało się to ku oburzeniu jeszcze żywych setek tysięcy weteranów pracy niewolniczej w Niemczech. Ludzie ci zdają sobie sprawę, że obecnie przy życiu nie ma więcej jak dziesięć tysięcy żydowskich weteranów pracy niewolniczej, ponieważ było ich już tylko około pięćdziesięciu tysięcy w 1945 roku na terenie Niemiec.


Teraz aby móc w dalszym ciągu funkcjonować i wymuszać odszkodowania od następnego państwa, ruch roszczeniowy musi udowodnić opinii światowej, jakie to jeszcze inne państwo brało udział w zagładzie Żydów. Tak wiec teraz przyszła kolej na Polskę, w której nieruchomości (tereny, budynki, etc.) jako członka NATO i potencjalnego członka Unii Europejskiej wnet będą bez porównania więcej warte niż są w dniu dzisiejszym. Tak więc wartość rynkowa przedwojennych posiadłości żydowskich w Polsce pójdzie w górę, wielokrotnie wyżej niż jest ich obecna wartość – stanowi to łakomy kąsek dla ,,przedsiębiorstwa Holokaust”.


Zdobycie prawa własności do tych obiektów przez żydowski ruch roszczeniowy może być spowodowane presją amerykańską na Polskę. Obiekty te przedstawiają około 15% do 20% całego polskiego majątku narodowego i będą wkrótce warte ponad sto tysięcy milionów dolarów (sto miliardów dolarów), tak że zdobycie kontroli nad nimi uczyniłoby ruch roszczeniowy (World Jewish Restitution Organization of the World Jewish Congress) największym potentatem finansowym i politycznym w Polsce. Ruch ten w krótkim czasie mógłby zmienić Polskę w satelitę Izraela i mieć ją w rezerwie na ponowną kolonizację przez Żydów, zwłaszcza jeśli ich życie w Izraelu stanie się nie do zniesienia.


Po Polsce żydowski ruch roszczeniowy najprawdopodobniej zainteresuje się Węgrami, Czechami, Słowacją, a następnie byłymi republikami sowieckimi Ukrainą, Białorusią, Litwą i Łotwą, w miarę jak kraje te odbudują się gospodarczo i będą mogły wstępować do NATO i do Unii Europejskiej, co jak wiemy nie wydaje się odległą perspektywą.


Żydowski ruch roszczeniowy jest popierany przez syjonistyczne lobby, które już zorganizowało pogróżki członków amerykańskiego parlamentu pod adresem Polski - senator Hilary Clinton jest jednym z prowodyrów w akcji tych pogróżek. Niedawno członkowie Sejmu polskiego, którzy usiłowali ograniczyć wysokość odszkodowań żydowskich byli oskarżeni przez Światowy Związek Żydów (World Jewish Congress) o „anty-amerykanizm” – oszczercze oskarżenie bardzo szkodliwe dla Polski, gdy jest ona tak bardzo uzależniona od dobrej woli rządu amerykańskiego. Oskarżenia te są wygłaszane mimo tego że w czasie niedawnej formalnej wizyty prezydenta Kwaśniewskiego, prezydent Bush powiedział, że Polska jest najbardziej pro-amerykanskim krajem w NATO.


Powtórzenie Schematu Propagandy Nazistowskiej


Żydowski ruch roszczeniowy (World Jewish Restitution Organization) zdobywa wielki rozgłos, który daje mu darmową światową reklamę. Od lat było wiadomo, że w czerwcu 1941 roku rząd niemiecki zdecydował się rozpowszechniać propagandę mającą przekonać świat, że niemiecka inwazja na Sowiety była entuzjastycznie witana przez ludność, która doświadczyła sowieckiego terroru. Niemiecka propaganda głosiła, że ludność terenów przyfrontowych z zemsty masowo mordowała komunistów i Żydów. Mordy te były opisywane jako reakcja ludności miejscowej na wcześniejsze sowieckie prześladowania.


Żeby zapewnić sukces swojej propagandzie nazistowski rząd niemiecki nakazał (rozkaz R. Heydricha z 29 czerwca 1941 roku) oddziałom egzekucyjnym zacierać wszelkie ślady swej obecności przy egzekucjach, nie robić dziennych raportów, jak również zakazane były zdjęcia pamiątkowe, które żołnierze niemieccy często sobie robili ze swoimi ofiarami. Brak niemieckiej dokumentacji dotyczącej masowych egzekucji przyfrontowych pozwolił ludziom z żydowskiego ruchu roszczeniowego ponownie zastosować przeciwko Polakom ten sam nazistowski schemat propagandowy oskarżający o zbrodnie niemieckie miejscową ludność. Ruch roszczeniowy (World Jewish Restitution Organization) w ten sposób – wykorzystując prowokację nazistów – „udowadnia” winę Narodu Polskiego w zagładzie Żydów.


Sprawa Jedwabnego zdominowała polskie środki przekazu i promieniowała na cały świat, który dowiadywał się o niej głównie z wypowiedzi przedstawicieli ruchu roszczeniowego. Zbrodnia z 10.VII.1941 roku miała być dowodem polskiej winy narodowej w zagładzie Żydów. W korespondencji ze mną na ten temat profesor Józef Wieczyński, główny redaktor pięćdziesięciotomowej encyklopedii Rosji użył trafnego terminu „bitwa o Jedwabne.” Ta medialna „bitwa o Jedwabne” dała żydowskiemu ruchowi roszczeniowemu kolosalną ilość bezpłatnej reklamy na światową skalę. Bitwa ta pozostanie faktycznie nierozegrana do czasu przeprowadzenia badań medycyny sądowej dwu masowych grobów w Jedwabnem co pozwoli dokładnie udowodnić plan i metodę zbrodni, jak również ilość ofiar i powód śmierci każdej z nich.


Szczegóły Tragedii w Jedwabnem


Dziś wiadomo, że 10 lipca 1941 roku Niemcy terrorem poprowadzili Żydów jedwabieńskich na miejsce ich masakry. Zastrzelili około 50 i spalili żywcem około 250 (nie 1600, czy 1800 jak to doniosła prasa amerykańska na podstawie fałszywych informacji zawartych w książce „Sąsiedzi” J. T. Grossa, który zignorował sowieckie i niemieckie źródła archiwalne).

Niemcy zorganizowali sobie do pomocy Volksduetch'ów (zdrajców i szpiegów), grupę prymitywnych kryminalistów miejscowych i z okolicy, oraz - jest nie wykluczone - że też kilku „mścicieli”. Ci ostatni, jeżeli rzeczywiście tam byli to prawdopodobnie byli przekonani, że niektórzy z Żydów jedwabieńskich narazili ich samych i ich rodziny na ciężkie prześladowanie przez NKWD i zsyłki do Gułagu. Dodatkową grupę Polaków Niemcy zmusili groźbami zastrzelenia i ciosami kolb karabinów do sprowadzenia Żydów do czyszczenia bruku na rynku.

Jeszcze żyją świadkowie tej szczegółowo zaplanowanej niemieckiej egzekucji kilkuset Żydów jedwabieńskich z 10 lipca 1941 roku. Wtedy Niemcy zmusili około 300 Żydów do maszerowania w niby pogrzebie betonowej głowy Lenina straconej z pomnika w rynku.

Niemcy podzielili Żydów na dwie grupy. Pierwsza grupa była złożona z około 50 mężczyzn, na tyle silnych, że mogliby się rozpaczliwie bronić. Druga grupa była złożona z około 250 osób, głównie kobiet, dzieci i starców.

Podczas gdy druga grupa była zatrzymana w tyle, pierwszej grupie Niemcy kazali wejść do małej stodoły, do której klucze skonfiskowali poprzedniego dnia, kiedy to opróżnili stodołę z przechowywanych w niej maszyn rolniczych. Pierwszej grupie Niemcy kazali kopać rów w klepisku stodoły by niby tam pochować głowę Lenina. (Gross napisał błędnie, że scena ta odbywała się na cmentarzu żydowskim). Kiedy rów był wykopany Niemcy otworzyli ogień do pierwszej grupy Żydów i prawdopodobnie kazali Polakom żeby pochowali rozstrzelanych Żydów. Głowę Lenina umieszczono na zwłokach w grobie pierwszej grupy ofiar. Wtedy Niemcy kazali drugiej grupie wejść do stodoły, którą wkrótce polali benzyną i podpalili.


Stefan Boczkowski, Roman Chojnowski i pięciu innych świadków zeznało, że widzieli jak Niemcy palili stodołę pełną Żydów. Niemiecka półciężarówka podjechała z żołnierzami niemieckimi i puszkami z benzyną. Część żołnierzy zeskoczyła, a pozostali podawali im puszki, których zawartość wylali na ściany stodoły i podpalili. Płomienie gwałtownie ogarnęły stodołę.

Pirotechniczna analiza wskazuje, że Niemcy musieli użyć około 400 litrów benzyny na mniej więcej 100 metrach kwadratowych ścian stodoły żeby została natychmiast objęta płomieniami, które spowodowały śmierć ofiar zamkniętych w stodole. Ludność miejscowa nie miała wtedy w ogóle dostępu do benzyny. Ludzie mieli małe ilości nafty do lamp naftowych. Nafta do lamp zapala się przy temperaturze ponad 50 stopni Celsjusza. Trudno by było za pomocą nafty wywołać tak nagły pożar, bo nafta po prostu nie pali się tak gwałtownie jak benzyna.

Następnego dnia Niemcy zmusili okolicznych rolników do wykopania rowu wzdłuż stodoły i pogrzebania w nim rozkładające się i wydające okropny zapach ciała ludzi z drugiej grupy w świeżo wykopanym grobie.


Instytut Pamięci Narodowej ustalił w 2001 roku, że ciała ofiar masakry Żydów z 1941 roku są pochowane wyłącznie w wyżej wymienionych grobach. Niestety, ekshumacja grobów została przerwana na skutek prośby rabina. Kompletne badanie zwłok według zasad medycyny sądowej i procedury kryminalnej oparte na całkowitej ekshumacji pogrzebanych wszystkich ofiar nie zostało dokonane. Tak więc niewiadomo ile osób zostało pogrzebanych i jaki był powód śmierci każdej z nich. Na podstawie pojemności obu grobów oceniono w przybliżeniu ilość ofiar na około 200-300 osób. Przy braku kompletnej ekshumacji i dokładnej analizy w oparciu z o zasady medycyny sądowej jakiekolwiek ostateczne sprawozdanie IPN jest bezwartościowe, bo brak ustalenia powodu śmierci każdej z ofiar i dokładnej ich liczby.


Postkomunistyczna Lewica a Prawda Historyczna


Post-komunistyczny prezydent Polski i jego post-komunistyczny premier dają poparcie ruchowi roszczeniowemu za pomocą polityki przeproszeń i skruchy za morderstwa takie jak masakra jedwabieńska, za którą oczywiście odpowiedzialny są Niemcy. Nic dziwnego że taka polityka nie tylko wzmocniła żądania Rosjan żeby Polska przeprosiła za niedopełnioną zbrodnię ludobójstwa na jeńcach rosyjskich w 1920 roku, ale również wzmacnia żądania niemieckie mające na celu obalenie ustaleń potsdamskich i warunków kapitulacji Niemiec, zwłaszcza tych które dotyczą mienia poniemieckiego w Polsce zachodniej i północnej.


Pamięć narodowa Polaków, jak i innych narodów dziś wyzwolonych spod sowieckiej dominacji zachowała obraz nieproporcjonalnie wysokiego udziału mniejszości żydowskiej i jej centralnej roli w narzucaniu jarzma sowieckiego przez stalinowski aparat terroru na kraje satelickie po II Wojnie Światowej. Ten niezaprzeczalny fakt historyczny był potwierdzony przez główne na świecie pismo kontrolowane przez środowiska żydowskie – „New York Times”.


Absurdalna wersja tragedii jedwabieńskiej, stworzona przez J. T. Grossa i powtarzana przez Abrahama Brumberga jest teraz rozgłaszana na łamach dwumiesięcznika „Sprawy Zagraniczne”. Dwumiesięcznik ten dziś głosi na cały świat kłamstwa i oszczerstwa, które przedstawione są jako prawda historyczna. Rząd polski może obalić te fałsze przez dokonanie ekshumacji obydwu grobów ofiar masakry Żydów w Jedwabnem. Potrzebne jest publiczne obalenie tych kłamstw faktami materialnymi otrzymanymi przez ekshumacje - te fakty jak widać, ruchowi roszczeniowemu i jego sprzymierzeńcom są niewygodne i dlatego kompletna ekshumacja nie została przeprowadzona według wymogów medycyny sądowej. Dopiero po kompletnym przebadaniu zawartości obydwu grobów prawda będzie mogła być oficjalnie ogłoszona. Stanie się to najprawdopodobniej wtedy kiedy Polską będzie rządzić władza złożona z patriotycznych Polaków, wolnych od wpływów post-komunistycznej lewicy.


------------
Iwo Cyprian Pogonowski, były więzień Gestapo, numer 28865 w Sachsenhausen, autor: Poland, an Illustrated History – Polska – Historia Zilustrowana (Hippocrene Books, New York, 2000), Jews in Poland, a Documented History – Żydzi w Polsce – Udokumentowana Historia (Hippocrene Books, New York, 1993), Poland, a Historical Atlas – Polska – Atlas Historyczny (Hippocrene Books, 1987).