Tuesday, October 6, 2009

Prosimy o podanie calej prawdy. Narod Poski zadecyduje.

Prosimy o podanie calej prawdy. Narod Poski zadecyduje. Bezpodstawny atak Platformy Obywateskiej i premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej na CBA jest atakiem na demokracje w Polsce.
Jesteśmy za jej powołaniem Komisji Sledczej Sejmu RP w trybie natychmiastowym w sprawie Aferay Hazardowej.
Albo podanie sie do dymisji calego Rzadu PR. Zawiedliscie nas Polakow obywateli naszego kraju. Czy za to walczylismy aby to sie dzisiaj dzialo?


Alex Lech Bajan
Polak w USA od 1987 roku

Podaje kontakt Polacy prosimy protestujcie dzwonie faksujcie emejlujcie do kancelarji premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej Donald Tusk.


http://www.kprm.gov.pl/s.php?id=477

kontakt@kprm.gov.pl

Tomasz Arabski
Szef Kancelarii PRM
tel.: 022 6947125, 6947549, 6283873
fax: 022 6947099
Sławomir Nowak
Sekretarz Stanu, Szef Gabinetu Politycznego Premiera
tel.: 022 6946589, 6947510
faks: 022 6946155
Rafał Szymon Grupiński
Sekretarz Stanu
tel.: 022 6947603, 6947602
fax: 022 6946071
Władysław Bartoszewski
Sekretarz Stanu, Pełnomocnik ds. Dialogu Międzynarodowego
tel.: 022 6946668, 6947545
fax: 022 6947434
Michał Boni
Minister-członek Rady Ministrów
Szef Zespołu Doradców Strategicznych Premiera
tel. : 022 6947583, 6946025
fax : 022 694 7401
Julia Pitera
Sekretarz Stanu, Pełnomocnik ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych
tel.: 022 6946997, 6947585
fax: 022 6946156
Elżbieta Radziszewska
Sekretarz Stanu, Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania
tel.: 022 6947535
fax: 022 6947234
Eugeniusz Grzeszczak
Sekretarz Stanu
tel.: 022 694 7171, 022 6947553
fax: 022 6947017
Jacek Cichocki
Sekretarz Stanu, Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych
tel.: 022 6946308, 6947554, 6284496
fax: 022 6216703
Paweł Graś
Sekretarz Stanu, Rzecznik Prasowy Rządu
tel.: 022 694 75 29, 022 694 61 51
fax: 022 694 65 91
Igor Ostachowicz
Podsekretarz Stanu
tel.: 022 6946906, 6947515, 6280742
fax: 022 6946979


Siedziba dzisiejszej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powstała na początku XX wieku w Warszawie - ówczesnej stolicy zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego, w prowincji Cesarstwa nazywanej Priwislianskij Kraj. Gmach zlokalizowano na miejscu obozu litewskiego pułku gwardii cesarskiej, z przeznaczeniem na siedzibę Korpusu Kadetów im. Aleksandra Suworowa - dla upamiętnienia feldmarszałka rosyjskiego, m.in. zdobywcy Warszawy w 1794 roku.

1900-1903

Trwa budowa głównego budynku kompleksu koszar Korpusu Kadetów (gimnazjum wojskowego) wg projektu Wiktora Junoszy-Piotrowskiego, a pod nadzorem inż. Henryka Juliana Gaya. Gmach w stylu neoklasycznym, z bocznymi skrzydłami, zwieńczony jest od frontu, nad wejściem głównym, wspaniałą kopułą cerkiewną. Wzdłuż alej Ujazdowskich, od dzisiejszej ul. Bagatela do placu Na Rozdrożu, powstają mniej reprezentacyjne budynki koszarowe.

1914

Z wybuchem I wojny światowej magistrat Warszawy w głównym gmachu zorganizował szpital miejski na 1500 łóżek.

1915

W wyniku ofensywy niemieckiej wojska rosyjskie wycofują się za Wisłę. Rozpoczyna się trzyletnia okupacja miasta przez Niemców. Kompleks budynków zajęto na forteczny szpital wojskowy (Festungslazaret N.1).

1918

Listopad - zbliża się moment odzyskania przez Polskę niepodległości. W listopadzie rozpoczyna się rozbrajanie okupantów na ulicach Warszawy. Oficerowie polskiej Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej podejmują z Żołnierską Radą szpitala pertraktacje o przejęcie obiektu bez walki w zamian za ułatwienie ewakuacji chorych i rannych żołnierzy niemieckich do ich kraju.

Od 20 listopada dysponentem gmachu jest Szkoła Podchorążych Piechoty; spośród jej słuchaczy rekrutowała się pierwsza kompania wartownicza Belwederu, gdy 29 listopada zamieszkał tam Józef Piłsudski jako Naczelnik Państwa.

1926

Podczas zamachu stanu dokonanego przez Józefa Piłsudskiego ("zamach majowy"), batalion SPP opowiada się po stronie legalnego rządu. Po zwycięskim przewrocie, we wrześniu 1926 r., SPP przeniesiono do uprzedniej siedziby - do Ostrowi Mazowieckiej. Rozpoczął się remont obiektu, podczas którego dobudowano środkowe skrzydło. Budynek uzyskał kształt litery "E" zachowany do dziś.

1928

Przebudowany gmach przejmuje na swą siedzibę Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych, na czele którego staje marszałek J. Piłsudski. Zamieszkuje on w sąsiednim jednopiętrowym pałacyku (obecnie Al. Ujazdowskie 5) połączonym z budynkiem GISZ łącznikowym przejściem. Marszałek pracuje i mieszka tam do ostatnich dni życia. W stanie krytycznym na trzy dni przed śmiercią (maj 1935 r.) Józef Piłsudski przewieziony zostaje do Belwederu, gdzie mieszka jego żona z córkami.

Skrzydło południowe (od strony ogrodu i ul. Bagatela) zajęły zbiory Centralnej Biblioteki Wojskowej oraz zasoby Muzeum Polskiego w Rapperswil (w Szwajcarii). Po przewiezieniu ich do Polski zdeponowano je tutaj do czasu wybudowania gmachu Muzeum Narodowego.

1939-1945

We wrześniu 1939 r. podczas oblężenia Warszawy gmach został zbombardowany. Spłonęła Centralna Biblioteka Wojskowa oraz księgozbiór Biblioteki Rapperswilskiej.

Parter budynku i skrzydło północne zajęły koszary SS. Natomiast zrujnowane skrzydło południowe wraz z przyległym ogrodem stało się miejscem egzekucji ludności Warszawy i palenia zwłok, m.in. więźniów nieodległej głównej siedziby Gestapo.

1946-1952

Obiekty przechodzą na własność państwa. Gruntowna przebudowa gmachu trwa do 1948 r. W skrzydle środkowym nadbudowano tzw. salę Kolumnową (na 1000 osób), od frontu dobudowano trzecie piętro, główne wejście z kolumnami wysunięto przed front budynku. Ponieważ gmach przeznaczono na siedzibę Rady Państwa, hol główny, klatka schodowa prowadząca na I piętro oraz niektóre sale uzyskały charakter reprezentacyjny.

1953-1996

W tych latach w gmachu mieścił się Urząd Rady Ministrów. Jednocześnie w okresie 1959-1989 r. skrzydło południowe obejmuje Wyższa Szkoła Nauk Społecznych przy KC PZPR, przemianowana od 1984 r. na Akademię Nauk Społecznych (wraz z Instytutem Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu), stając się główną "kuźnią" kadr partyjnych. Kiedy w procesie zmian ustrojowych partia przestała istnieć, pomieszczenia tej uczelni zajęła Biblioteka Główna URM (III piętro), Biuro Prasowe Rządu (obecnie Centrum Informacyjne Rządu - II piętro) oraz sekretariaty i gabinet prezesa Rady Ministrów (I piętro).

W 1995 r. dawny gmach Korpusu Kadetów oraz budynki sąsiednie wpisano do rejestru zabytków województwa warszawskiego jako przykład architektury reprezentacyjnej miasta Warszawy - dobro kultury polskiej.

Obecnie

Od stycznia 1997 r. do chwili obecnej w gmachu głównym mieści się Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Tutaj pracuje premier, odbywają się cotygodniowe posiedzenia Rady Ministrów, tutaj premier przyjmuje gości zagranicznych - przede wszystkim szefów rządów różnych państw, delegacje oficjalne z kraju i ze świata.

Do najciekawszych architektonicznie pomieszczeń kancelarii należą sale: Kościuszkowska, Kolumnowa, Obrazowa, Świetlikowa, im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego oraz przeszklony hol przed dawnym gabinetem premiera na I piętrze, połączony z reprezentacyjnymi salami: Okrągłego Stołu, Recepcyjną i Zegarową.

Rada Ministrów obraduje w Sali im. Frycza Modrzewskiego. Poprzednim miejscem obrad była sala Świetlikowa. W sali Obrazowej odbywają się ważne oficjalne ceremonie. Gabinet Prezesa Rady Ministrów mieści się w skrzydle południowym.

W 2002 r. Kancelaria uzyskała zezwolenie na umieszczenie znaku rozpoznawczego konwencji haskiej i tablicy informacyjnej o zabytkowym charakterze budynków

Koalicja chce zniszczyć NIK
Nasz Dziennik, 2009-10-06
Koalicja rządząca chce zniszczyć NIK - Najwyższą Izbę Kontroli. Instytucję, która od 90 lat patrzy rządzącym na ręce i informuje społeczeństwo o funkcjonowaniu państwa.

Sejm zmienił ostatnio ustawę o NIK, wprowadzając do niej takie zapisy, które podważają podstawy funkcjonowania tej naczelnej instytucji kontrolnej w państwie.
Po pierwsze, NIK - instytucja konstytucyjnie niezależna, została poddana kontroli... prywatnych firm audytorskich. Rzecz to niesłychana: marszałek Sejmu będzie teraz wysyłał do NIK kontrole, wykonywane przez zagraniczne firmy audytorskie, być może te same, które są kontrolowane przez NIK z racji wykonywania rozmaitych zleceń państwowych. Firmy te często uczestniczą w prywatyzacji, a kontrole NIK opisują nierzadko ich nierzetelność i działania na szkodę państwa. Teraz to one będą kontrolowały NIK i mogą wziąć na Izbie odwet.
Po drugie, dyrektorzy NIK, dotychczas stabilnie pełniący swoje funkcje pozbawieni obaw o utratę stanowiska z powodu nadmiernej dociekliwości w kontroli, teraz zostaną poddani weryfikacji i będą zatrudniani na 5-letnie kadencje. Oznacza to, że przyszłość najważniejszych z kontrolerów będzie stale niepewna. Kadencja jest dobrą rzeczą, ale dla polityków, nie zaś dla członków apolitycznej instytucji kontrolnej.
Po trzecie, zlikwidowany został protokół kontroli, najważniejszy dokument opisujący, co kontrolerzy ustalili w weryfikowanej instytucji. Teraz będzie tworzony tylko skrótowy i powierzchowny dokument, zwany wystąpieniem pokontrolnym. Nie będę tu wprowadzał Czytelników w szczegółowe procedury kontroli, ale ta zmiana jest fatalna, prowadzi bowiem do tego, że kontrole staną się byle jakie i pobieżne.

Przeciw wszystkim rozsądnym głosom
Przeciw tym zmianom protestowali wszyscy. Przed złymi skutkami zmian przestrzegał prezes NIK Jacek Jezierski, przestrzegali profesorowie, znawcy prawa konstytucyjnego i znawcy kontroli, m.in. profesorowie: Wojciech Katner, Andrzej Sylwestrzak, Paweł Sarnecki czy Ryszard Piotrowski. Nie znam żadnego znawcy prawa czy specjalisty kontroli, który byłby zwolennikiem tych zmian. A jednak rządząca PO, przy milczącej aprobacie SLD i PSL, wbrew wszelkim rozsądnym głosom, zrobiła swoje i uchwaliła zmiany niszczące NIK. Przeciwne tym nowelizacjom było tylko Prawo i Sprawiedliwość, za co mu chwała.
Zdumiewające jest to, że najgorsze zmiany w ustawie zostały przyjęte na wniosek rządu, który reprezentowała w Sejmie minister Julia Pitera. Nie ma ona bladego pojęcia o kontroli państwowej, kiedyś ośmieszyła się nawet głupim pomysłem połączenia NIK z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, a teraz wystąpiła w roli "naprawiacza" kontroli państwowej w Polsce. Naprawiała to, co nie było zepsute, a zepsute będzie dopiero po naprawie.
Dodam, że rząd w ogóle nie powinien zabierać głosu w sprawie tego, jak ma być kontrolowany. To było karygodne nadużycie.

Dlaczego to robią
Robią to, bo najwyraźniej boją się NIK. Dziura w budżecie staje się coraz większa, i żeby ją chociaż częściowo załatać i uniknąć katastrofy finansów publicznych przed wyborami prezydenckimi, rząd będzie przeprowadzał wielką prywatyzację. Odbędzie się pospieszna wyprzedaż wszystkiego, co jeszcze pozostaje w rękach państwa. Nie sposób, żeby taka nerwowa wyprzedaż była rzetelna i uczciwa, nie sposób, żeby państwo i społeczeństwo nie straciły na tym miliardów złotych. Na pewno NIK skontrolowałaby to i opisała, a jej protokoły mogłyby być dla rządu miażdżące. To zepsułoby im "dobry" wizerunek, o który tak bardzo zabiegają. Dlatego postanowili zablokować NIK i wprowadzić tam takie zmiany, które sprawią, że Izba ugrzeczni się i spokornieje wobec rządzących, i nie będzie im więcej psuła opinii. O to, z grubsza rzecz biorąc, chodzi.
Uchwalone przez Sejm zmiany przejdą jeszcze przez Senat, a potem trafią do prezydenta, byłego prezesa NIK Lecha Kaczyńskiego. Wiem, że pan prezydent ma do tych zmian bardzo krytyczny stosunek i pewnie je zawetuje. Będę go gorąco do tego namawiał. Sprawa jeszcze raz wróci do Sejmu i mam nadzieję, że może niektórzy posłowie się obudzą i dojdą do wniosku, że w imię doraźnych korzyści politycznych nie wolno niszczyć instytucji, która ma wielki dorobek, jest wzorem dla innych instytucji kontroli w Europie i na świecie, i która jest bardzo potrzebna społeczeństwu.

Wybić lekarzowi zęby
Kiedyś, jako prezes NIK, zostałem zapytany przez dziennikarzy, jaka jest właściwie istota kontroli NIK i do czego te kontrole są potrzebne. Przekonywano mnie, że przecież NIK nie ma władzy, nie może nikogo karać, zwalniać z pracy, zmieniać kontrolowanej rzeczywistości, może jedynie wnioskować o jej zmiany, a te wnioski często nie są realizowane.
Odpowiedziałem wówczas, że NIK jest w państwie jak lekarz, który bada pacjenta, diagnozuje choroby i przepisuje lekarstwa. Pacjent, którym jest państwo, czasem słucha lekarza, a często nie, i wyrzuca do kosza recepty.
Teraz jednak pacjent zrobił coś znacznie gorszego. Nie tylko, że nie chce słuchać lekarza, lecz także wybił mu zęby i połamał słuchawki. To właśnie z Najwyższą Izbą Kontroli zrobiła rządząca koalicja.
Patrzę na to z największą przykrością jako były prezes Najwyższej Izby Kontroli, ale też jako obywatel. Patrzę z wielką przykrością, jak arogancka i pewna siebie władza w imię własnych interesów niszczy podstawy państwa. Siła i pozycja NIK były budowane długo - od 1919 roku. Wytrwałą pracą setek kontrolerów Izba zapracowała na wysokie zaufanie społeczne. Trudno to zbudować, łatwo zaś zniszczyć.
Platformo, źle się bawisz państwem polskim. PSL i SLD - zastanówcie się, co robicie!


Janusz Wojciechowski
Afera hazardowa przebiła rywinowską
Nasz Dziennik, 2009-10-06
Z Joachimem Brudzińskim, przewodniczącym Zarządu Głównego Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Anna Ambroziak

Minister sportu Mirosław Drzewiecki, ogłaszając swoją rezygnację, wyraził nadzieję, że "jeżeli dojdzie do wyjaśnienia sprawy, będziemy mogli spotkać się ponownie"...
- Nie chcę komentować osobistych kwestii pana ministra. Ale co do przekonania, że jest to tylko zagrywka taktyczna, bo on za chwilę wróci, to chyba z tym trzeba by się było zwrócić do premiera Donalda Tuska, czy w świetle tych wszystkich informacji związanych z aferą hazardową ponownie dopuści na stanowisko ministra Drzewieckiego. Dla mnie osobiście czymś zastanawiającym, a wręcz karygodnym jest, że ta dymisja nie została przeprowadzona przez samego szefa rządu. Od 12 sierpnia pan premier Tusk miał pełną wiedzę. Dlatego dymisja powinna nastąpić natychmiast po tym, jak tylko ukazały się publikacje w "Rzeczpospolitej". Wcześniejsze zdymisjonowanie mogłoby być śladem dla zainteresowanych, że sprawą tą interesuje się CBA. Natomiast premier miał wszelką wiedzę o ewentualnym lobbingu, bo poinformował go o tym minister Mariusz Kamiński, co wiemy już ze stenogramów. Jak również, że nastąpił przeciek. Cały czas pytaniem otwartym pozostaje to, o czym premier Tusk rozmawiał z ministrem Drzewieckim 19 sierpnia. Bo z tego spotkania nie ma żadnej notatki. Tych znaków zapytania jest dużo.

Czy do tego dotrze komisja śledcza?
- O ile zostanie powołana. Jesteśmy za jej powołaniem. Nie przemawiają do nas argumenty, którymi szafuje m.in. PSL, że wystarczy, jak sprawą zajmie się prokuratura. Jak może sobie z tym poradzić prokuratura, skoro prokurator generalny, minister sprawiedliwości wystawia świadectwo niewinności panu Zbigniewowi Chlebowskiemu? Dlatego uważamy, że jedną z decyzji premiera powinno być teraz zdymisjonowanie ministra Czumy. Przecież to kompletna kompromitacja wymiaru sprawiedliwości!
Co do tej przepychanki słownej między Lewicą a PO, to trzeba podkreślić, że skala afery hazardowej to dziesięciokrotność sprawy Rywina, tam chodziło o łapówkę dla prywatnego podmiotu. Tu jest kwestia próby uszczuplenia budżetu państwa w wysokości pół miliarda złotych!

PO podkreśla, że komisja będzie tylko niepotrzebnym nikomu biciem piany...
- To prawda, te komisje były parodiami już z chwilą ich powołania. To był talk-show posła Sebastiana Karpiniuka czy to innych czołowych pieniaczy PO. Teraz mówimy o aferze, której skala, jeszcze raz podkreślam, jest dziesięciokrotnością afery Rywina! Mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy jest niejasna rola najważniejszych osób w państwie, jest wątpliwość co do roli samego premiera! Dlatego stawiam zarzut panu Donaldowi Tuskowi, że jako premier polskiego rządu nie stanął na wysokości zadania. Tak więc koszta całej afery powinny spaść na jego ramiona. Powinien odpowiedzieć Polakom na pytanie, dlaczego między 12 sierpnia a publikacją w "Rzeczpospolitej" wokół tej sprawy nic się nie działo.

Dziękuję za rozmowę

No comments: